Kiedy mówimy o transplantacjach, to zazwyczaj wyobrażamy sobie samą operacje - ten niezwykły moment, kiedy ograny jednej osoby dają szansę na życie komuś innemu. Jednak zanim dojdzie do operacji, to musi się jeszcze wiele wydarzyć. Trzeba wykonać setki telefonów i podjąć dziesiątki trudnych decyzji.
Pani Anna Milecka kojarzy dawców z oczekującymi. Później kieruje akcją, która często angażuje ponad 100 osób - między innymi transport karetkami i śmigłowcami. Kiedy zaczynała, była jedną z pierwszych.
ZOBACZ TEŻ: Pan Piotr Dubilewicz cieszy się nowymi płucami. Tegoroczne Święta Wielkanocne są dla niego wyjątkowe
- Pamiętam taką sytuację, że miałam właśnie dwie koordynacje równolegle prowadzone. Wtedy były cztery nerki przeszczepione właściwie w jeden dzień. Następnego dnia przyszłam na salę, gdzie wszyscy byli pacjenci, akurat ta cała czwórka leżała, i przy każdym pacjencie był worek z moczem i każdy worek był pełny. Taki może banał, ale ten widok do tej pory mam - wspomina kierowniczka Regionalnego Centrum Koordynacji Transplantacji Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
Każdy przeszczep zaczyna się właśnie od nich
Koordynatorzy pozostają w cieniu, ale każdy przeszczep zaczyna się właśnie od nich. Najtrudniejsze są rozmowy z rodzinami dawców. Taki dar to wyraz największej ludzkiej solidarności dla wielu pacjentów. Ostatni ratunek.
- To często, że są po przeszczepieniu, można dopiero zobaczyć, jak się podniesie ubranie, bluzkę i zobaczy, że mają bliznę. Także ta przemiana u wielu z tych pacjentów jest bardzo, bardzo duża. Nie ma nic na przeszkodzie, żeby ci pacjenci żyli normalnie, wyjeżdżali na wakacje, korzystali z tego życia - zaznacza dr hab. Piotr Domagała, chirurg z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
- To jest wdzięczność. Ta nadzieja taka, będzie dobrze, będzie wspaniale - przyznaje pan Andrzej Grzmociński, pacjent po przeszczepie wątroby.
W kraju jest 340 szpitalnych koordynatorów. To bardziej misja niż praca. - Praktycznie przenosiłam to do domu. Później się nauczyłam, że gdziekolwiek się nie umawiałam to zawsze wszystkim mówiłam: słuchajcie, dzisiaj mam komórkę. Także jakby co, to dziękuję, do widzenia - mówi pani Anna.
Pani Anna uratowała setki istnień. - To jest ciekawe w tej pracy. Też z jednej strony stresujące, ale ja nie lubię takiej monotonii, więc myślę, że to pasuje do mojego charakteru - wyznaje.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN