Na miejskim targowisku w Radzyniu Podlaskim ogołocono 20 topoli ze wszystkich gałęzi. Drzewa okaleczono w celu "zabezpieczenia miejsca". Mieszkańcy są zbulwersowani, a do winy nikt się nie przyznaje. Burmistrz tłumaczy, że to była samowola urzędnika, o której władze miejskie nic nie wiedziały.
Sprawę przycięcia topoli, które rosły na miejskim targowisku w Radzyniu Podlaskim nagłośnili mieszkańcy i Jakub Jakubowski, radny powiatu radzyńskiego.
- Na temat tej wycinki drzew to jesteśmy jako mieszkańcy oburzeni - mówi jedna z mieszkanek Radzynia Podlaskiego. - To jest absurdalnie beznadziejna decyzja - dodaje kolejna.
Radny Jakubowski napisał interpelację, pytając, kto odpowiada za zniszczenie drzew.
- Ogłowionych zostało 20 topoli i miejsce, które było atrakcyjne pod kątem handlowym, które w upalny, lipcowy dzień było zacienione, teraz stało się taką postapokaliptyczną scenerią - uważa radny.
Burmistrz miasta Jerzy Rębek informuje, że to była samowola urzędnika, o której władze miejskie nic nie wiedziały. - Jest takie niedowierzanie, że to ktoś mógł wykonać z własnej inicjatywy. Ale tak, tak się stało. (...) Jestem tym też zażenowany, że pracuję z ludźmi, którzy w sposób jaskrawy złamali prawo - mówi burmistrz.
- Zostało to zepchnięte na jednego urzędnika. Nie wierzę w to, że burmistrz nie wiedział o tym, jakie są plany. W tej chwili szuka tylko drogi, jak się z tego wywinąć - uważa radny Jakub Jakubowski.
Urzędnik miał tłumaczyć burmistrzowi, że topole są kruche, część drzew była już zniszczona. - Przedstawił to jako zwykłą czynność, którą należało wykonać celem zabezpieczenia miejsca - twierdzi burmistrz Radzynia Podlaskiego.
Część mieszkańców nie widzi problemu w ogołoceniu drzew z gałęzi. - Te drzewa były już obcinane trzeci raz i odbijają - mówi jeden z nich.
Autor: Maciej Mazur / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24