Od 1 lipca na Podlasie i Lubelszczyznę wróci normalność. Nie będzie stref z zakazem wjazdu, z wyjątkiem pasa tuż przy samej granicy. Ci, którzy przetrwali ostatnie 10 miesięcy, będą mogli otworzyć biznesy i zaprosić turystów. Wielu obiecanej pomocy od państwa nie dostało, bo rząd nie spieszy się z wnioskiem do Komisji Europejskiej.
Przy wjeździe do strefy przy granicy z Białorusią wciąż obowiązują obostrzenia. Jednak już nie potrwa to długo. 1 lipca niemal wszędzie zostaną zniesione. - Kończymy budowę zapory na granicy polsko-białoruskiej. Chcemy przywracać normalność na pograniczu, na Podlasiu - poinformował Maciej Wąsik, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji z PiS.
Strefa była zamknięta od września. Z powodu napiętej sytuacji migracyjnej na granicy w styczniu ruszyła budowa 186-kilometrowego płotu. - W tej chwili przęsła ustawione są na odcinku już ponad 130 kilometrów i trwają odbiory techniczne kilku odcinków równocześnie - mówi por. Anna Michalska, rzeczniczka prasowa Komendy Głównej Straży Granicznej.
Fizyczna bariera ma być gotowa do końca czerwca. Kolejne trzy miesiące będzie budowana zapora elektroniczna. To właśnie dlatego nadal będzie obowiązywała wąska, 200-metrowa strefa zamknięta przy granicy.
Problemy przedsiębiorców
Pozostałe obszary nadgraniczne Podlasia i Lubelszczyzny będą otwarte dla turystów.
Hotelarze i restauratorzy z tych obszarów nadal czekają na obiecaną pomoc. By ją dostali, potrzebna jest zgoda Komisji Europejskiej, ale Ministerstwo Rozwoju nie złożyło wniosku do Brukseli. - Warszawa, generalnie rzecz biorąc, ma wszystko w głębokim poważaniu. Mówię tutaj o Ministerstwie Rozwoju - komentuje Marek Czarny, który prowadzi hotel "Białowieski".
Przedsiębiorcy byli w Sejmie. Spotykali się z posłami i przedstawicielami Ministerstwa Sportu i Turystyki, a także Ministerstwa Rozwoju, które na pytania redakcji "Faktów" TVN odpowiedziało, że wstępne pismo do Komisji Europejskiej wysłało, a teraz pozostaje z Komisją w dialogu.
Jak przekonuje poseł PO Robert Tyszkiewicz, takie zapewnienia ministerstwa nikogo nie uspokajają. - Tu jest walka o życie. Po prostu. Tu ludzie walczą o życie, nie mają już się dokąd cofnąć, bo wydali już wszystkie oszczędności. Nie widzą żadnych perspektyw, bo rząd też tych perspektyw nie pokazuje - twierdzi.
Jedyna nadzieja, że z początkiem wakacji przyjadą turyści, by odkrywać Podlasie.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24