PiS zgłosiło protesty co do wyborów w 6 okręgach do Senatu. Jak rządząca partia to uzasadnia? - Zakładamy, że jeżeli doszło do jakichś omyłek, to raczej dochodziło na rzecz kandydata przegranego, a nie wygranego - tłumaczy Radosław Fogiel, zastępca rzecznika PiS.
Głosy oddane w wyborach do Senatu, nawet jeśli będą liczone jeszcze raz, to liczone będą nie w tajemnicy i nie za zamkniętymi drzwiami - to ważna deklaracja prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, izby stworzonej przez PiS, która ma teraz rozstrzygnąć protesty wyborcze PiS.
- Jeżeli była konieczność przeprowadzenia dowodu z oględzin kart, Sąd Najwyższy zwracał się w trybie pomocy sądowej do sądu właściwego ze względu na siedzibę okręgowej komisji wyborczej. (...) Zawsze w tych prośbach o przeprowadzenie takiego dowodu było wskazanie, że taki dowód powinien być przeprowadzony na posiedzeniu jawnym - podkreśla Joanna Lemańska, prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego.
Pełna jawność to ważna obietnica, bo Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych to pomysł PiS-u i prezydenta Andrzeja Dudy. Jej stworzenie było częścią procesu wymiany sędziów w Sądzie Najwyższym. Teraz ta izba ma zdecydować o protestach wyborczych, w tym także tych złożonych przez PiS.
- Ten sąd, niestety, nie jest postrzegany jako sąd niezależny, i to nawet nie ze względu na konkretne osoby, które w nim siedzą, ale na proces jego powołania - ocenia prof. Marcin Matczak, prawnik wykładający na UW, mówiąc o nowej izbie SN.
Kwestia uzasadnienia
W poprzednich latach większość protestów wyborczych Sąd Najwyższy odrzucał już w pierwszej fazie - na etapie decydowania o tym, czy samemu wnioskowi należy nadać dalszy bieg. Protest wyborczy musi być uzasadniony.
Na przykład według Koalicji Obywatelskiej wielu wyborców zmyliło logo KO w kształcie kwadratu, które zostało wydrukowane na kartach wyborczych po prawej stronie nazwisk kandydatów KO. Jeden z protestów wyborczych KO wynika z tego, że część głosów została zaliczona jako głosy nieważne, bo wyborcy stawiali krzyżyk w logo KO, zamiast w kratce po lewej stronie, a instrukcja na kartach wyborczych nie precyzowała, o którą kratkę chodzi.
Tymczasem PiS inaczej uzasadnia swoje protesty wyborcze. - Tak dla ciekawości, ale także dla pewności, że nic nie zostało niewłaściwie policzone - mówi poseł PiS i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.
Za zaspokojenie ciekawości polityka PiS-u zapłacą wszyscy podatnicy, jeśli Sąd Najwyższy postanowi o ponownym przeliczeniu głosów. PiS napisał w uzasadnieniu jednego z protestów wyborczych: "ustalenie, iż około 10% głosów nieprawidłowo uznanych za nieważne, zaś w rzeczywistości powinny być one uznane jako głosy poparcia dla kandydata Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość, decyduje o tym, że najwięcej głosów uzyskała kandydat Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość".
- Równie dobrze (PiS - przyp. red.) mógł się powoływać na złe promieniowanie słoneczne, czy na złą pogodę w dniu głosowania - komentuje konstytucjonalista prof. Marek Chmaj. - Pani Beata Szydło powinna wskoczyć na mównicę i powiedzieć: "te głosy nam się po prostu należały" - kwituje rzecznik PSL Jakub Stefaniak.
Założenia PiS
Dlaczego głosy nieważne miałyby zostać zaliczone na poczet kandydata PiS, a nie innego kandydata? - Zakładamy, że jeżeli doszło do jakichś omyłek, to raczej dochodziło na rzecz kandydata przegranego, a nie wygranego - tłumaczy Radosław Fogiel, zastępca rzecznika PiS.
Nie wiadomo, z czego wynika "założenie" PiS, że jeśli komisja wyborcza się myli, to tylko na rzecz przegranego kandydata. Przedstawiciele PiS-u w komisjach wyborczych nie alarmowali o konkretnych podejrzeniach pomyłek czy fałszerstw.
- Wola suwerena jak najbardziej się liczy i dlatego chcemy zweryfikować, czy wolą suwerena było, aby wybrać w konkretnych okręgach te osoby, który zostały wybrane - podkreśla rzecznik rządu Piotr Müller.
Głos suwerena można sprawdzać, a nawet trzeba sprawdzać, jeśli w proteście wyborczym jest napisane, co konkretnie budzi podejrzenia. W swoich protestach PiS tego nie napisał.
- Ktoś nie potrafił niczego lepszego wymyślić i przygotował protest na zasadzie "a nuż się uda, mamy własną izbę w Sądzie Najwyższym, którą sami obsadziliśmy" - komentuje były minister sprawiedliwości prof. Zbigniew Ćwiąkalski.
"Aż tyle lub tylko tyle"
Protesty wyborcze napisał i złożył pełnomocnik KW PiS Krzysztof Sobolewski. Sam został wybrany na posła w tych wyborach. To silny człowiek w PiS-ie, który wziął na siebie złożenie protestów wyborczych bez wskazania konkretnego podejrzewanego fałszerstwa albo pomyłki. - Żeby ponownie policzyć. Aż tyle lub tylko tyle - on sam tak to tłumaczy.
PiS-owi do większości w Senacie brakuje trzech mandatów.
- Gdyby się okazało, że PiS w sposób bezprawny zmienia wyrok wyborów senackich, to myślę, że głos ulicy będzie głosem decydującym - ostrzega Andrzej Rozenek, wybrany na posła polityk SLD.
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24