Wiceminister Patryk Jaki chwali się, że ma otwartą głowę i jest otwarty na zmiany prawa, które sam przeforsował. Według opozycji, dotąd "szedł jak czołg", narzucał ekspresowe tempo i nie zważał na krytykę, a teraz mówi o możliwych błędach, bo został do tego zmuszony.
Patryk Jaki to polityk popularny i lubiany przez media. Opozycja liczy na to, że dobra passa właśnie się kończy. - Przede wszystkim nie może być tak, że prawo jest pisane przez amatorów i populistów - uważa Borys Budka (PO). - Patryk Jaki ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej dość jednoznacznie przynajmniej utrudnił sobie dalszą karierę polityczną - ocenia Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna).
Ustawa o IPN i pomysł karania więzieniem Polaków i cudzoziemców za - w uproszczeniu - przypisywanie Narodowi czy Państwu Polskiemu współudziału w Holokauście to istotnie potknięcie jej autora - Patryka Jakiego właśnie. - Jestem też człowiekiem, popełniam błędy - mówi.
Wiceminister sprawiedliwości dodaje, że przecież wszystko można naprawić. - Staramy się mieć wszyscy otwarte głowy i staramy się poprawić sytuację Polski na arenie międzynarodowej - podkreśla.
Zdecydowana inicjatywa
Otwartych głów zabrakło jednak od samego początku. Projekt ustawy Patryk Jaki przedstawił ponad dwa lata temu. Od początku chodziło o karanie autorów sformułowań typu "polskie obozy śmierci", także - co mocno podkreślano - autorów za granicą. - Będzie nam łatwiej bronić dobrego imienia i godności Polski za granicą - przekonywał w sierpniu 2016 roku Zbigniew Ziobro.
Do tego miał służyć istniejący od początku w ustawie artykuł 55b i już wtedy prawnicy ostrzegali jednym głosem: przepisy nie będą działały. - Polskie prawo karne obowiązuje na terenie Polski - zaznaczał adwokat i były polityk Ryszard Kalisz. - Współpraca międzynarodowa jest w takich sprawach trudna - dodawał adwokat Łukasz Chojniak. Obaj wypowiadali się w tej sprawie 15 lutego 2016 roku.
Do identycznego wniosku Prokurator Generalny doszedł po dokładnie dwóch latach, miesiącu i pięciu dniach. Najnowsza opinia jest taka, że państwo polskie za granicą nie będzie w stanie wyegzekwować ustanowionego przez siebie prawa, a artykuł 55b narusza konstytucję.
"Musi się znaleźć jakiś chłopiec do bicia"
Patryk Jaki próbuje przerzucić winę na posłów Kukiz'15, że dodali do ustawy zapis o banderowcach i niby stąd cały problem. - Te przepisy zgłosili posłowie i my jako ministerstwo byliśmy przeciwni - mówi wiceminister. Przedstawiciele ugrupowania przekonują, że to nieprawda.
- Musi się znaleźć jakiś chłopiec do bicia. Samodzielnie rządzą, nie wiem w czym jest problem - podkreśla Marek Jakubiak (Kukiz'15).
I tu już nie ma dobrej odpowiedzi. Patryk Jaki przyznaje, że on i Zbigniew Ziobro zagłosowali za nowelizacją ustawy o IPN, ale "dzisiaj są otwarci na zmiany".
Otwartość przydałaby się zanim wybuchł skandal i kryzys na linii Polska-Stany Zjednoczone i Polska-Izrael, zanim pojawiły się zarzuty, że Polska chce ukrywać prawdę o udziale Polaków w mordowaniu Żydów i zakłamywać historię.
Mówi się o relacjach i wizerunku zepsutym na lata. - Są ustawy w Polsce, które są dziesięciokrotnie poprawiane - tłumaczy Jaki. - Nie ma przepisów idealnych - zauważa.
Ustawa o IPN jest w Trybunale Konstytucyjnym.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN