Narodowcy przemaszerowali w sobotę przez Hajnówkę przy protestach mieszkańców i Obywateli RP. Skandowali hasła, takie jak na przykład "śmierć wrogom ojczyzny". Do wydarzenia doszło tuż przed Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych przypadającym 1 marca i krótko po tym, jak premier Morawiecki złożył kwiaty na monachijskim grobie żołnierzy wzbudzającej kontrowersje Brygady Świętokrzyskiej.
W sobotę ulicami Hajnówki, pod obstawą policji, już po raz trzeci - wbrew mieszkańcom i radzie miasta - przeszedł "Marsz Żołnierzy Wyklętych". Jego uczestnicy oddali cześć oskarżanemu o zbrodnie na ludności cywilnej kapitanowi Romualdowi Rajsowi, pseudonim Bury.
Bo dla narodowców "Bury" to bohater. Dla protestujących przeciwko ich marszowi mieszkańców Hajnówki i Obywateli RP to zbrodniarz.
- Chcemy uczcić ofiary "Burego". Jesteśmy przeciwko prowokacji, jaką jest "Marsz Żołnierzy Wyklętych" - mówiła obecna na kontrmanifestacji wicestarosta powiatu hajnowskiego Jadwiga Dąbrowska. - To pokazuje, że ten marsz i ludzie, którzy biorą w nim udział, są obcy. Mieszkańcy się na to nie zgadzają - dodawał jeden z uczestników kontrmanifestacji.
Między bohaterami a zbrodniarzami
To, czego dziś obawiają się świadkowie historii, to zatracenie proporcji między bohaterami a zbrodniarzami, gdy w opisywaniu bohaterskiej walki Armii Krajowej i niemal pięciokrotnie mniejszych Narodowych Sił Zbrojnych oraz Żołnierzy Wyklętych, którzy działali po wojnie, próbuje się pewne ich działania przemilczeć, a inne podkreślić.
- W stosunku do działalności NSZ jest troszeczkę brak wiedzy i chęć pozostawienia dobrej pamięci o ludziach, którzy najwięcej ucierpieli w czasie komuny - ocenia Tadeusz Filipowski, członek Szarych Szeregów, konspiracyjnej formacji harcerskiej z czasów II wojny światowej. - Ja nie twierdzę, że wśród Żołnierzy Wyklętych nie było bohaterów, bo byli - dodaje Andrzej Wiczyński, pseudonim "Antek", uczestnik Powstania Warszawskiego i żołnierz Armii Krajowej.
Dla żołnierzy Armii Krajowej złożenie kwiatów na grobie żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej przez premiera Mateusza Morawieckiego to "tragiczna pomyłka" i koszt zmiany akcentów w polityce historycznej. To ryzyko, na jakie naraża się partia rządząca, próbując gloryfikować całe, wewnętrznie bardzo zróżnicowane, Narodowe Siły Zbrojne. - Brygada Świętokrzyska, która kolaborowała z Niemcami, walczyła z Armią Krajową, ponieważ [jej żołnierze] nie uznawali dowództwa Armii Krajowej i nie uznawali rządu londyńskiego - podkreśla Wiczyński.
- To jest bardzo zły sygnał wysłany do tych wszystkich, dla których Armia Krajowa i Polskie Państwo Podziemne i rząd w Londynie są wartościami najwyższymi - dodaje, mówiąc o geście premiera, historyk doktor Rafał Wnuk.
"Jawna kolaboracja"
Tadeusz Filipowski, który po upadku Powstania Warszawskiego ukrywał się na Kielecczyźnie, był świadkiem współpracy silnie antykomunistycznej Brygady Świętokrzyskiej z niemieckimi żołnierzami.
- Od tej pory ja ich uważałem po prostu za zdrajców - wspomina Filipkowski. - A przemarsz Brygady Świętokrzyskiej w osłonie Wermachtu, na zachód przez Czechy, (...) ze stawkami żywnościowymi takimi, jakie dostawał Wehrmacht, to przecież było jawnym dowodem kolaboracji z naszym pierwszym wrogiem - wskazuje.
Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, ma jednak inne zdanie o Brygadzie Świętokrzyskiej. - Walczyła z oboma okupantami, ratowała się pod koniec wojny, wyzwoliła obóz w Czechach, gdzie były też więźniarki żydowskie, kilkaset żydowskich więźniarek - mówi. - To jest historia, którą państwo polskie honorować powinno - przekonuje.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN