Ich trening to istny wyścig zbrojeń. Przez siedem dni w tygodniu są ważeni, mierzeni, ćwiczeni i pilnowani. Ich dieta planowana jest z aptekarską precyzją - tak wygląda codzienność kadry skoczków. Fani widzą jak zwyciężają. Reporter "Faktów" sprawdzał jak wykuwają sukcesy.
W nadchodzącym sezonie znów będą mierzyć wysoko.
By po raz kolejny dobrze się do niego przygotować, przerwę na odpoczynek mają już za sobą.
- Maksymalnie dwa razy do roku mamy właśnie taki okres tygodnia, który jest totalnie bez treningów, no i to jest tyle - mówi Dawid Kubacki, reprezentant Polski w skokach narciarskich.
Czas więc wrócić do pracy. - Sportowcem jest się 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Nawet, jeżeli jest dzień wolnego, to trzeba umiejętnie ten czas spędzić na regeneracji - tłumaczy Maciej Kot.
Potrzebny jest więc solidny plan. Także ten żywieniowy. - Rywalizacja na tym poziomie to wyścig zbrojeń. Wiedzy i technologii. Dlatego nie mogliśmy się już zatrzymać tylko na liczeniu kalorii - mówi Magdalena Wieczorek, dietetyk polskich skoczków.
Mała waga, ścisła dieta
W przeszłości skoczkowie, jeśli chodzi o dietę, musieli liczyć tylko na siebie. - Ja, powiem szczerze, nawet w Korei jadłem bułkę z bananem - wspomina Adam Małysz. - Chodziłem z taką małą wagą, kładłem potrawy na tę wagę, nawet w hotelach, gdzie się na początku ze mnie śmiali, później, po dwóch latach, w zasadzie jak już brałem na widelec, nabijałem kawałek mięsa, czy czegoś innego, wiedziałem mniej więcej, ile to waży - dodaje legenda polskich skoków.
Dziś kadrowicze nie potrzebują już wagi. Diety dobierane są indywidualnie i to na podstawie specjalistycznych badań, które sportowcy przechodzą co pięć tygodni. Co ważne, w skokach nie ma już mowy o przesadnym odchudzaniu się.
- Tego też kibice nie wiedzą. Mówią, że skoczkowie się odchudzają. To jest racja tylko, że za za małą wagę też można być zdyskwalifikowanym i trzeba uważać. Trzeba jeść, wiedząc co i w jakich ilościach, i kiedy - podkreśla Jakub Kot, były skoczek narciarski, komentator Eurosportu.
Poświętować można
Ostateczna decyzja zawsze oczywiście należy do zawodnika. - Staram się, aby właściwie wszyscy spożywali olej rzepakowy. To mój priorytet, żeby jedli ryby zimnych mórz, bogactwo kasz, i żeby rano jedli śniadanie białkowo-tłuszczowe - mówi Magdalena Wieczorek.
Dań do wyboru jest jednak więcej. Co ciekawe, mogą wśród nich być także te ulubione. - Jakieś fajne mięsko, kotlecik, czy właśnie taki stek - jak najbardziej. Wiem, że okazjonalnie, jak gdzieś są w Norwegii, na pizzę sobie wychodzą, żeby poświętować przy piwie i pizzy - zdradza Jakub Kot.
A jeśli trener i dietetyk nie pozwolą na to, co zawodnik chce, to przecież zawsze można to sobie zrekompensować... smakiem zwycięstwa.
Autor: Robert Jałocha / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN