W szpitalu w Hajnówce zmarła Kurdyjka, która razem z rodziną została znaleziona przez Straż Graniczną w pobliżu polsko-białoruskiej granicy w połowie listopada. Wtedy kobieta trafiła do szpitala, gdzie po kilku dniach poroniła. Mąż Kurdyjki i piątka jej dzieci przebywają w ośrodku Dialog w Białymstoku.
Pomimo coraz niższych temperatur, w lasach pogranicza, według szacunków organizacji pozarządowych, wciąż mogą koczować tysiące migrantów. Część z nich reżim Łukaszenki odsyła do domu. Za loty płacą władze irackiego Kurdystanu. W stolicy wylądował siódmy już samolot z ludźmi, którym nie udało się dostać na teren Unii Europejskiej. W ten sposób ewakuowano już ponad dwa tysiące migrantów. Nie wszyscy jednak mieli tyle szczęścia.
"Zostali oszukani"
Avin Irfan miała 38 lat i piątkę dzieci. Spodziewała się szóstego, gdy na początku listopada wyruszyła ze swojego domu w Kurdystanie w podróż do lepszego świata. - Zostali oszukani, ktoś miał gdzieś ich odebrać, nie odebrał. Avin zasłabła, właściwie straciła przytomność - opowiada doktor Arsalan Azzaddin, kurdyjski lekarz ze szpitala w Bielsku Podlaskim.
Mąż Avin wezwał pomoc. - Kobieta została przewieziona do szpitala, w tym szpitalu po kilku dniach poroniła i w stanie ciężkim cały czas była w szpitalu. Wczoraj usłyszeliśmy tę smutną informację o jej śmierci - opowiada major Katarzyna Zdanowicz.
Mąż kobiety razem z dziećmi przebywa w ośrodku Dialog w Białymstoku. - Jeszcze im nie powiedziałem, że ich matka nie żyje. Nie wiem jak to zrobić - opowiada Barawan Husejn Murak, mąż zmarłej kobiety.
Z Barawanem reporterzy "Faktów" TVN rozmawiali tuż po tym, jak na muzułmańskim cmentarzu polskich Tatarów w Bohonikach spoczęło jego nienarodzone dziecko. - Wyjechaliśmy z Iraku, bo tam nie było przyszłości dla moich dzieci - mówił wtedy Barawan. Zdaniem ojca zmarłej Kurdyjki podróż była błędem. - Pytałem ich o powody. Odpowiadali, że chcą żyć jak ludzie na Zachodzie. Pytali o pozwolenie, ale co mogłem zrobić? Są rodziną. Prosiłem, by zostali, ale nie posłuchali mnie - opowiada Irfan Zahir, ojciec zmarłej kobiety.
Przed śmiercią żony Barawan zapewniał, że z rodziną chcą zostać w Polsce. Ostatecznej decyzji jeszcze nie podjął. Ciało Avin zostanie przetransportowane do północnego Iraku.
Dziennikarze na granicy
W niedzielę po raz pierwszy od trzech miesięcy dziennikarze zostali wpuszczeni do strefy przy granicy z Białorusią. O tym, które miejsca odwiedzą, i co będą mogli zobaczyć, decyduje Straż Graniczna. - Wzdłuż całej długości odcinka polsko-białoruskiego rozmieszczone są posterunki obserwacyjne żołnierzy. Po to, by w sposób efektywny ochraniać granicę naszego państwa - mówi major Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
- Jest teren bardzo ciężki. Są to rozlewiska leśnych rzek. Mimo tego mamy tutaj liczne próby przekroczenia granicy państwowej - opowiada jeden z funkcjonariuszy. Ubiegłej doby prób nielegalnego przekroczenia granicy było ponad czterdzieści.
Pomimo coraz niższych temperatur w lasach pogranicza, według szacunków organizacji pozarządowych, wciąż mogą koczować tysiące migrantów. Część z nich reżim Łukaszenki odsyła do domu. Za loty płacą władze irackiego Kurdystanu. W stolicy wylądował siódmy już samolot z ludźmi, którym nie udało się dostać na teren Unii Europejskiej. W ten sposób ewakuowano już ponad dwa tysiące migrantów.
Autor: Paweł Szot / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN