W ciągu ostatniej doby odnotowano prawie 17 tysięcy nowych przypadków zakażeń koronawirusem. Pojawiają się jednak pytania, ilu chorych nie istnieje w systemie. Niektórzy nie chcą poddać się testowi w obawie przed kwarantanną, inni nie chcą zgłaszać się do sanepidu i poddają się "autoizolacji". Bez pełnej wiedzy może być ciężko pokonać pandemię - alarmują lekarze.
Każdego dnia do państwowych statystyk trafia od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy chorych na COVID-19. Lekarze nie mają jednak wątpliwości, że w rzeczywistości te liczby są znacznie większe. Wszystko dlatego, że część chorych nie zgłasza się na testy, unika sanepidu i nie idzie do lekarza.
- Mamy około 20 procent takich pacjentów, którzy nie są wcześniej zdiagnozowani - ocenia Janusz Sokołowski, dyrektor szpitala tymczasowego we Wrocławiu.
- Nie znam nikogo, kto się zgłosił. Znam 20-30 osób, takich najbliższych, które przechorowały (COVID-19 - przyp. red.) i nikt się nie zgłaszał - zwraca uwagę w rozmowie z "Faktami" TVN kobieta, która przechorowała COVID-19.
Partner naszej rozmówczyni koronawirusem zakaził się w pracy. Obecność SARS-CoV-2 wykazał test antygenowy. Mężczyzna na test PCR już nie poszedł. Pozostali domownicy nie wykonali natomiast żadnego testu.
- Wiedzieliśmy od razu, że będziemy siedzieli oboje w kwarantannie, którą sobie sami narzucimy: na autoizolacji z dzieckiem - mówi kobieta.
A to tylko trzy osoby, które nie trafiły do systemu.
- Warto jednak powiadomić inspekcję sanitarną po to właśnie, żebyśmy mieli lepszy obraz realnej skali zakażeń - zaznacza dr Grzegorz Juszczyk, dyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny.
Tyle, że to właśnie doświadczenia z inspekcją sanitarną wśród znajomych wpłynęły na decyzję naszej rozmówczyni, by sanepidu nie powiadamiać. - Oni siedzieli po półtora miesiąca w domu, totalnie zdrowi, z dziećmi - opowiada kobieta.
Rodzinę naszej rozmówczyni "doglądał" przez telefon znajomy lekarz. Zamknięci w domu, w swojej "autoizolacji", spędzili dwa tygodnie, po czym zrobili prywatny test PCR, który wyszedł już negatywny.
Choroby od początku - jak podkreśla kobieta - nie ukrywali. - Mamy odpowiedzialność cywilną za to. Poinformowaliśmy wszystkich, z którymi mieliśmy kontakt - mówi.
Ukrywają dane
Sanepid nie wie, ile osób unika testowania. Wie za to, że zakażeni, do których inspektorzy docierają, ukrywają dane osób, z którymi mieli kontakt.
- W dowód jakiejś fałszywej "bratniej duszy" zatajają fakt współpracy z danym kolegą czy z daną koleżanką. Nie chcąc, żeby jej rodzina, jej otoczenie, również było objęte kwarantanną - mówi Grzegorz Hudzik, z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach.
Bywa, że to jednak rodzina stanowi największe zagrożenie.
- Mam w bliskiej rodzinie osobę, która nie wierzy w koronawirusa - zdradza w rozmowie z "Faktami" TVN kobieta, która przechorowała COVID-19.
Właśnie u tej osoby pojawiły się wszystkie objawy świadczące o zakażeniu - o czym opowiedziała nam kolejna rozmówczyni.
- Oczywiście nie przetestowała się, prowadziła normalne życie: praca, odwożenie dzieci do szkoły, na zajęcia dodatkowe, do dziadków - mówi w rozmowie z "Faktami" TVN kobieta, która ma w rodzinie chorych na COVID-19.
Nasza rozmówczyni przekazała nam, że gdy u pozostałych członków rodziny również pojawiły się objawy, ci się przetestowali. Zachorowała babcia. - To starsza osoba i źle to przechodzi - mówi kobieta.
Lekarz Bartosz Fiałek określa takie zachowanie "kompletnie nieobywatelskim" i bardzo niebezpiecznym.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24