Zbiegły się dwa wyjazdy - minister Antoni Macierewicz i jego ludzie mieli czym polecieć, a ludzie prezydenta Andrzeja Dudy długo nie. W końcu i im się udało wylecieć - po ponad dobie. Ministerstwo Obrony Narodowej zapewnia, że nie stawiało przeszkód.
24 godziny przed wylotem prezydenta do Kuwejtu, cała wizyta stanęła pod znakiem zapytania. Bo choć Andrzej Duda na wigilijne spotkanie z żołnierzami leciał cywilnym Embraerem to ludzie prezydenta, zamiast przygotowywać i zabezpieczać wizytę na miejscu, jeszcze dobę wcześniej byli uziemieni w Polsce. Kulisy lotu opisał dziennik "Fakt".
- Mimo pewnych perturbacji związanych bardziej z samolotem, wizyta odbyła się ze wszystkimi standardami bezpieczeństwa - zaznacza Krzysztof Łapiński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.
Kolejne problemy
Problemy z samolotem zaczęły się już w poniedziałek. To wtedy członkowie tak zwanej grupy przygotowawczej - między innymi oficerowie BOR i BBN - dowiadują się że Hercules, którym mają lecieć do Kuwejtu, jest niesprawny. We wtorek, podstawionym przez MON autobusem, wszyscy jadą na lotnisko, ale pod Poznań. Tam czekać ma sprawna maszyna, ale i tą - jak się okazuje - nie polecą. Powodem ma być wyciek z silnika.
Moment na znalezienie innego transportu jest trudny, bo w tych dniach dwa samoloty Casa i nowy Gulfstream poleciały z ministrem Antonim Macierewiczem na spotkanie z żołnierzami do Afganistanu.
- Pan prezydentowi zależało, żeby ta wizyta się odbyła - podkreślił Łapiński.
MON dementuje
Rzeczniczka Antoniego Macierewicza dementuje informacje, jakoby MON w jakikolwiek sposób miało utrudniać wylot personelu prezydenta.
Dziś redakcja @FAKT24PL zamieściła kolejny FakeNews/kłamstwo dot. @MON_GOV_PL Panie redaktorze Ł. Maziewski @jodynaa oraz M. Rubaj : Wszystkie informacje przypisujace MON jakiekolwiek działania na niekorzyść BBN i BOR, które umiesciliscie w artykule są kłamstwem!— AnnaPęziołWójtowicz (@AnnaPeziol) 30 grudnia 2017
Wiceszef MON dodał, że loty realizowane były zgodnie z zasadami bezpieczeństwa i przepisami prawa.
Przedstawione w #FAKT tezy dot. wylotu personelu zabezpieczajacego wizytę Prezydenta RP @AndrzejDuda są kłamstwem, manipulacją, fake news. Bezpieczeństwo lotu jest najważniejsze. Kupione za PO „nowoczesne”, ponad 40 letnie Herculesy symbolem modernizacji SZ RP za ich czasów.— Bartosz Kownacki (@KownackiBartosz) 30 grudnia 2017
Tyle, że to właśnie te maszyny dostała do dyspozycji Kancelaria Prezydenta. Do tego - po usunięciu wycieku z silnika - samolot nie mógł wystartować, bo wydane przez resort obrony zezwolenie wygasło. A gdy w końcu Hercules oderwał się od ziemi, po zaledwie godzinie na pokładzie zapada decyzja: maszyna musi zawrócić z powodu kolejnej usterki.
Według nieoficjalnych informacji, miało dojść do rozszczelnienia bocznych drzwi samolotu. Ostatecznie, przy czwartej próbie i po 28 godzinach opóźnienia, ekipa prezydenta tym samym Herculesem doleciała bezpiecznie do Kuwejtu.
Szersze tło
Były Dowódca Wojsk Lądowych chaos wokół tej wizyty wpisuje w szerszy konflikt na linii prezydent - MON. Tej delegacji nie towarzyszył nikt z resortu obrony. Z nieoficjalnych informacji "Faktów" wynika, że Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych na wspólną wizytę z prezydentem nie dostał zgody ministra. Poleciał jego zastępca.
- Stawianie prezydenta i jego ludzi w takiej sytuacji można określić jednym słowem - to jest celowe działanie, które ma utrudnić panu Andrzejowi Dudzie sprawowanie funkcji Zwierzchnika Sil Zbrojnych - mówił generał Waldemar Skrzypczak.
Problemy techniczne Herculesa najprawdopodobniej zbada Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN