Maszyna dała jej drugie życie. Pacjentkę uratowano przez ECMO - urządzenie wspomagające płuca, które czasowo może je całkowicie zastąpić. W Polsce jest wykorzystywane, ale zdecydowanie zbyt rzadko.
Z panią Anną Główczyk-Michnik spotykamy się w Zabrzu. Sześć lat temu urodziła wspaniałą córkę Antosię. Jednak zaraz po porodzie okazało się, że matka Antosi jest zakażona wirusem grypy A/H1N1. W ciężkim stanie prosto ze oddziału położniczego trafiła do innego szpitala w Katowicach. Na OIOM.
- Doszło u mnie dwukrotnie do zapaści, już po podłączeniu do tego respiratora - ja wiedziałam, że umieram... - wspomina pani Anna.
Stan pani Anny był beznadziejny, bo zaatakowane przez wirusa płuca odmówiły posłuszeństwa. Antosia, na szczęście zdrowa, musiała zostać z rodziną w domu. Bez mamy.
- Myślałam cały czas o niej - jak będzie wyglądało jej życie, kiedy być może już mnie nie będzie. Dlatego postanowiłam, że będę walczyć, bo bardzo chcę ją jeszcze raz zobaczyć - opowiada pani Anna.
Niepozorna maszyna o wielkiej mocy
Życie pacjentce uratowało niezbyt duże i - wydawać by się mogło - niezbyt skomplikowane urządzenie: ECMO. Maszyna wspomaga płuca - może je zastąpić na kilka lub kilkanaście dni, żeby się zregenerowały. ECMO uratowało już życie wielu osobom. Niestety ECMO, choć dostępne w Polsce, jest wykorzystywane zbyt rzadko - najwyżej kilkadziesiąt razy w roku. A powinno być kilkaset. Tak wskazują doświadczenia innych państw.
- Chodzi o to, żeby zwiększyć świadomość społeczną, że ta terapia istnieje, że w sytuacji kiedy my dojdziemy do ściany, kiedy nie jesteśmy w stanie zrobić kompletnie nic i wiemy, że pacjent umrze, jest jeszcze taka możliwość - mówi prof. Piotr Knapik, anestezjolog ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, który uratował panią Annę podłączając ją niemal w ostatniej chwili do ECMO.
- Zawdzięczam mu drugie życie - przyjechał po mnie z ekipą naprawdę wspaniałych lekarzy i dali mi tę drugą szansę - mówi pani Anna.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24