Wykorzystanie siatki z osierdzia wołowego radykalnie zmniejsza ryzyko powikłań przy wszczepieniach implantów piersi. Wielu pacjentkom rekonstrukcja utraconej piersi przywraca radość życia, ale zdarzają się komplikacje. Jest sposób, sprawdzony na świecie, a rzadko stosowany w Polsce, który pomaga ich uniknąć.
Jolanta Kilanowska walcząc z rakiem straciła pierś. Bardzo chciała ją odzyskać. Na nową pierś złożył się tradycyjny implant oraz zupełna nowość: siatka z osierdzia wołowego.
- To osierdzie wołowe jest skonstruowane technologicznie na zasadzie dwóch warstw, dzięki czemu warstwa, która styka się z implantem hamuje wytwarzanie komórek zapalnych - tłumaczy prof. Dawid Murawa z Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej.
Najpierw włoscy specjaliści materiał pobrany z osierdzia wołowego oczyścili z komórek zwierzęcych tak, że została biologicznie neutralna siatka. I to właśnie tę siatkę lekarze w szpitalu w Pleszewie wszczepili pani Jolancie. Między skórę a implant piersi.
- Trochę poczytałam jak dowiedziałam się, że istnieje taka możliwość i skoro w USA jest to standard, to mam nadzieję, że polskie organizmy będą też dobrze przyjmować te nowości - mówi Jolanta Kilanowska.
Słabe wdrażanie innowacji
Na razie z tymi nowościami nie jest najlepiej. Na mniej więcej tysiąc wykonywanych w Polsce rocznie rekonstrukcji piersi - zaledwie pięć procent to operacje z wykorzystaniem biologicznych siatek. W Stanach Zjednoczonych to aż siedemdziesiąt procent.
Amerykanie po prostu wiedzą, że do takich biologicznie neutralnych konstrukcji pobieranych od zwierząt czy z ludzkich zwłok należy przyszłość.
- Nie ma żadnych czynników immunologicznych, które mogłyby uczulać, więc jest naturalnym kolagenem, takim samym jak ludzki. To jest jego największy plus - tłumaczy lek. med. Przemysław Jasnowski.
Dzięki takim biologicznym rusztowaniom lekarze potrafią zrekonstruować coraz więcej części ciała: małżowiny uszne, tchawice, nosy i zastawki serca. I to dopiero początek listy. Kształty są różne ale efekt końcowy zawsze taki sam: siatki obrastają tkankami biorcy - stają się częścią jego ciała.
- Jeżeli byśmy tam zajrzeli za sześć tygodni, to tam nie będzie tej siatki - tylko będzie własna tkanka wytworzona przez pacjentkę - mówi prof. Dawid Murawa z Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej.
Ale o tym pacjentka nie musi już pamiętać. Po trwającej niecałą godzinę operacji szybko wyjdzie do domu.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24