Stosunek Ameryki do Polski jako sojusznika się nie zmienia, ale USA mają swoje obawy co do ustawy o IPN - oświadczyła we wtorek rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu pytana o treść notatki ujawnionej przez portal onet.pl. Relacje Polski i USA raczej nie są zamrożone, ale chyba są chłodne, skoro w MSZ powstał dokument mówiący o zablokowanych kontaktach prezydenta i premiera z głównym sojusznikiem.
Polskie władze z pewnością odetchnęły po oświadczeniu amerykańskiego Departamentu Stanu. Mimo gorzkich słów na początku tego wystąpienia.
- Jasno wyraziliśmy nasze zaniepokojenie związane z tą ustawą [o IPN - przyp. red.] - oświadczyła rzeczniczka Departamentu Stanu USA Heather Nauert. - Doniesienia dotyczące domniemanego zawieszenia współpracy na rzecz bezpieczeństwa albo dialogu na najwyższym szczeblu, to wszystko jest po prostu nieprawdą - dodała.
Nauert w najbardziej dyplomatyczny sposób odniosła się do wtorkowej publikacji portalu onet.pl. Dziennikarze opisali tam notatkę, która miała powstać dwa tygodnie temu w Waszyngtonie i którą mieli napisać polscy dyplomaci po spotkaniu z trojgiem wpływowych polityków monitorujących sprawę polskiej ustawy o IPN.
Rząd zaprzecza
Najważniejszy przekaz, który według dziennikarzy onet.pl znalazł się po tym spotkaniu w dyplomatycznej notatce przekazanej do Polski, brzmiał tak: "do momentu zażegnania sporu o ustawę USA wprowadzają dla polskich władz zakaz kontaktów dwustronnych na najwyższym szczeblu Białego Domu".
- Toczą się cały czas normalne rozmowy z udziałem władz. Więc jak najbardziej, ze swojej strony, mogę to zdementować - powiedział w środę premier Morawiecki odpowiadając na pytania w związku z publikacją.
Notatka, co podkreśla onet.pl, była tajna. To może tłumaczyć serię zaprzeczeń ze strony polskiego rządu.
Portal opublikował w środę, także niejawną, analizę, którą miał na podstawie notatki z lutego sporządzić szef gabinetu Jacka Czaputowicza. Jan Parys miał napisać do ministra: "Ze względu na znaczenie USA dla naszego bezpieczeństwa nie do przyjęcia jest sytuacja, kiedy prezydent czy premier mają zablokowane kontakty z głównym sojusznikiem".
Potem, powołując się na notatkę, której istnieniu zaprzecza rząd, doradca ministra miał napisać: "Potrzebne są decyzje, które nie tylko wyjaśnią nasze intencje, lecz wyeliminują kwestie sporne. (...) Jednym słowem zmiany w ustawie o IPN nie mogą być wynikiem kompromisu między TK, Sejmem i kierownictwem PiS-u. Potrzebne są konsultacje zmian z DS [Departamentem Stanu – red.]".
MSZ po kolejnych doniesieniach już inaczej zaczął rozkładać akcenty. - Mogę tylko wyrazić ubolewanie, że notatki wewnętrzne - przypuszczalnie, bo nie widziałem tego dokumentu - są przedmiotem deliberacji publicznych. Na pewno nie będę się do tego przykładał - stwierdził wiceszef MSZ Konrad Szymański. - Trzeba potrafić przyznać się do błędu. Płacimy zbyt wysoką cenę - ocenia Grzegorz Schetyna, przewodniczący PO i były minister spraw zagranicznych.
Ruchy w dyplomacji
Po tym, jak miała powstać notatka opisana przez onet.pl, do Stanów Zjednoczonych udał się wiceszef MSZ Marek Magierowski. Seria spotkań z amerykańskimi oficjelami miała ocieplić relacje. Do Jerozolimy zaś udała się delegacja rządowa. Obie wizyty mogły zmienić sytuację od czasu powstania notatki, o której napisał portal.
Obecnie nie ma mowy o wprowadzaniu jakichkolwiek sankcji, bo to w dyplomacji "broń atomowa", zarezerwowana na czas potężnego konfliktu. Jest natomiast dyskretne wywieranie presji na polskie władze, by przez jedną ustawę nie stawiać na szali kluczowych relacji. To bardzo delikatna metoda, ale jasna dla obu stron.
W czwartek w Stanach Zjednoczonych z przedstawicielami Departamentu Stanu spotka się Krzysztof Szczerski, najbliższy współpracownik prezydenta.
W środę wieczorem, w odpowiedzi na pytanie PAP dotyczące doniesień portalu onet.pl, biuro prasowe MSZ podkreśliło, że dokument oznaczony sygnaturą Z-99/2018, do którego odnoszą się dziennikarze portalu, "jest dokumentem niejawnym". "Ujawnienie wskazanego szyfrogramu nie jest możliwe" - zaznaczono.
Resort poinformował jednocześnie, że MSZ podjęło "działania w związku z możliwością popełnienia przestępstwa określonego w paragrafie 266 Kodeksu Karnego".
Przepis ten przewiduje między innymi, że funkcjonariusz publiczny, który "ujawnia osobie nieuprawnionej informację niejawną o klauzuli 'zastrzeżone' lub 'poufne' lub informację, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN, PAP