28 tysięcy komisji wyborczych i pytanie o kamery. Czy będą w każdej komisji, kto je zabezpieczy przed hakerami, czy nie wystraszą wyborców i nie zmniejszą frekwencji? Filmowanie głosowania nie będzie łatwą operacją, o czym szef PKW chce rozmawiać z ministrem Joachimem Brudzińskim.
Od momentu przygotowania urny, przez samo głosowanie, w końcu liczenie głosów i podpis pod protokołem. Każdy, kto chce, ma mieć dostęp do transmisji z komisji wyborczej, a w ostateczności do nagrania. Gorzej, gdy będzie usterka.
- Informatycy z Krajowego Biura Wyborczego kontaktowali się z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która powiedziała, że musiałaby mieć dane jakieś dane, co najmniej zobaczyć te urządzenia, a ich nawet na papierze nie ma - mówi Wojciech Hermeliński, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.
Na kilka miesięcy przed wyborami nie wiadomo jakie kamery i za ile trzeba kupić, czy wystarczy 28 tysięcy, czyli jedna na komisję, czy może potrzeba więcej. A to i tak najmniejszy problem, bo trzeba to spiąć w jeden system, który będzie bezpieczny i sprawdzony przez służby specjalne.
- Jest zadanie, które jest jasne i jest czas na jego wykonanie. Albo się ktoś podejmuje, a jeśli uważa, że nie jest w stanie, to podaje się do dymisji - mówi poseł Łukasz Schreiber z Prawa i Sprawiedliwości.
Powód do protestów wyborczych
Problem polega na tym, że zakłócenie transmisji z wyborów będzie zakłóceniem procesu wyborczego, a to może być podstawą do wyborczych protestów.
- To może wpłynąć na zgłaszanie przez podejrzliwych obywateli setek czy tysięcy protestów wyborczych. Dopóki nie zostaną one rozpoznane przez właściwe sądy, nie można ogłosić wyniku wyborów samorządowych - przekonuje prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista
- Chcemy się spotkać z ministrem Joachimem Brudzińskim. Może minister będzie miał jakiś pomysł. Nam się wydaje, że Sejm mógłby rozważyć możliwość wprowadzenia jakiegoś przepisu przejściowego, który by pozwalał na przesunięcie tego "przedsięwzięcia transmisyjnego" na później, czyli na czas wyborów parlamentarnych - dodaje Wojciech Hermeliński.
Ministerstwo w oświadczeniu pisze, że jest w kontakcie z PKW, ale te kwestie będą omawiane bez pośrednictwa mediów.
Nie ma czasu na zwłokę, nie ma przetargów, nie ma nawet szacunkowych kosztów co i za ile kupić.
- To nie jest żadna skomplikowana operacja - uważa poseł Schreiber.
- Zmienia się szefa KBW, mają być nowi komisarze wyborczy, a więc pojawią się ludzie bez doświadczenia. I oni mają zrobić coś w terminie niemożliwym do zrealizowania, a już wiemy, że winnymi tego wszystkiego będzie opozycja, samorządy. Znów będzie "wina Tuska" - uważa Jan Grabiec z Platformy Obywatelskiej.
Mogą zakłócać nie dla żartu
W 2014 roku były problemy z systemem zliczania głosów bez kamer i transmisji na żywo. Miały miejsce protesty z okupacją Państwowej Komisji Wyborczej włącznie i oskarżeniami o fałszerstwa wyborcze.
Wtedy opozycja, a teraz rządzący domagali się wyciągania konsekwencji. Politycy PiS już wiedzą jak kłopotliwe jest transmitowanie czegoś, co łatwo zakłócić.
W poprzedniej kadencji Sejmu konferencja ekspertów zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej została zakłócona przez problemy techniczne oraz użytkowników komunikatora Skype. Wśród dzwoniących był między innymi "Władimir Putin".
Na zakłócenie procesu wyborczego, na ingerencję w pracę kamer i systemu w komisjach obwodowych mogą się decydować nie tylko żartownisie, ale także ci, którym będzie zależało na dużej liczbie wyborczych protestów w Polsce, czyli na awanturze i zamieszaniu.
O transmisjach wideo z lokali wyborczych mówią paragrafy 7-10 artykułu 52. Kodeksu wyborczego:
Autor: Jakub Sobieniowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24