Pięć zastępów strażaków w nietypowej akcji ratunkowej. Trzeba było sprowadzić z karuzeli 13 osób, w tym 8 dzieci. Karuzela uległa awarii, pasażerowie zostali uwięzieni na wysokości ponad 8 metrów. Momentami było niebezpiecznie, ale nikomu nic się nie stało.
Przyszyli po adrenalinę, ale takich atrakcji nikt się nie spodziewał - że karuzela w parku rozrywki w Pyszce pod Kołobrzegiem stanie z ławkami zawieszonymi kilka metrów nad ziemią. - Nieciekawie to wyglądało, bo były uwięzione tam dzieci. Zmarzły na tej górze. Bardzo żałowałam ich. No, nic fajnego - słyszymy od świadków zdarzenia.
Mogło zakręcić się w głowie od emocji. Ośmioro dzieci i pięciu dorosłych spędziło na karuzeli ponad godzinę.
- Na wysokości około 10 metrów 13 osób zostało uwiezionych. Przystąpiono do uwalniania tych osób. Żadna z osób nie została poszkodowana. Bardzo duży spokój osób na karuzeli - relacjonuje mł. ogn. Tomasz Kubiak z Państwowej Straży Pożarnej w Szczecinie.
Blokada zadziałała
Co właściwie się stało? Karuzela była sprawdzana tydzień temu. To nowy, dwuletni sprzęt. - Zadziałało urządzenie blokujące. Bardzo dobrze, że to urządzenie zadziałało i nic się nie stało - tłumaczy Włodzimierz Kowalski z Urzędu Dozoru Technicznego. - Pozostaje do wyjaśnienia, dlaczego obsługa nie potrafiła ściągnąć tych osób - dodaje.
Obsługujący karuzelę mężczyzna był trzeźwy. Tłumaczy, dlaczego wezwał strażaków. - Ja dzwoniłem po kosz, żeby przyjechał kosz, żeby zdjąć ludzi. I tyle. Nie chciałem ręcznie tego robić, bo można to ręcznie zrobić, ale nie chciałem ręcznie, żeby nie robić paniki wśród ludzi - mówi.
Skończyło się na lekkim wychłodzeniu. Wyjaśnianie przyczyn awarii jeszcze trwa, a karuzela w Pyszce czeka na ponowne dopuszczenie do użytku.
Warto być uważnym
Czy na innych karuzelach możemy dać się ponieść beztrosce? Karuzele powinny być sprawdzane każdego roku przez Urząd Dozoru Technicznego. Innych urządzeń urząd nie kontroluje, chyba że właściciel sam o to poprosi.
Czasem usterkę możemy wychwycić sami. - Nierówna praca takiego urządzenia, może być sytuacja, gdzie będziemy słyszeli jakieś piszczenie - wymienia Włodzimierz Kowalski. Można też popatrzeć, czy nie brakuje zielonej naklejki UDT. - Zielona naklejka świadczy o tym, że urządzenie jest dopuszczone do eksploatacji - objaśnia Grzegorz Kubiec z UDT.
Właściciele wesołego miasteczka zapewniają, że na "wpadkę" pozwolić sobie nie mogą. Dlatego sprzęt kontrolują nie tylko raz w roku.
- Codziennie są podpisywane książki, są urządzenia sprawdzane, jak stan techniczny wygląda - zapewnia Magdalenia Zamelek-Suchta z Przedsiębiorstwa Rozrywkowego "Robland".
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN