15-letni Igor ma szmery w sercu i nadciśnienie. Chłopak dostał skierowanie do kardiologa dziecięcego, ale - jak informuje mama chłopca - najbliższy termin wizyty jest za dwa lata. Narodowy Fundusz Zdrowia tłumaczy, że kardiologia dziecięca to specjalizacja deficytowa, a Ministerstwo Zdrowia przyznaje, że analizuje sytuację.
Igor to aktywny nastolatek, trenuje piłkę ręczną, ale wyniki jego badań okresowych okazały się sporym szokiem. Chłopak dostał skierowanie do kardiologa. Wizyta miała być pilna, bo wykryto u niego szmery w sercu i nadciśnienie. - Pilna dlatego, że syn przechodził wcześniej infekcję covidową i nie wiedzieliśmy, czy to jest powikłanie po tej infekcji, czy po prostu jakieś niewykryte wcześniej szmery - mówi Katarzyna Krzysztofiak, matka Igora.
Pani Katarzyna chciała umówić wizytę u kardiologa dziecięcego - wolny termin za dwa lata. - Wściekłość i zdziwienie. Najbliższy termin to jest sierpień 2026 roku - mówi Katarzyna Krzysztofiak.
Dla rodzica, pełnego niepokoju, to trudne do zaakceptowania. - Czekanie dwa lata na konsultacje w przychodni kardiologicznej to nie jest normalne - podkreśla Katarzyna Krzysztofiak.
"Problemem jest dostępność specjalistów"
Narodowy Fundusz Zdrowia zwala winę na rzeczywistość. - Problemem jest dostępność specjalistów. Nie będziemy tutaj ukrywać, kardiologia dziecięca to jest deficytowa specjalizacja - komentuje Sebastian Krystek z Wielkopolskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - To nie jest tak, że nie można się dostać do lekarza. Można, tylko trzeba za niego zapłacić - zwraca uwagę Katarzyna Krzysztofiak.
ZOBACZ TEŻ: Kolejki do specjalistów szybko się wydłużają. E-rejestracja ma ruszyć za rok, ale czy coś zmieni?
Pani Katarzyna musiała załatwić prywatną wizytę. Nie było problemu za kilkaset złotych i za 10 dni. Rodzina, płacąc składki zdrowotne, oczekiwała czegoś innego. - To jest fikcja. Tak naprawdę, jeżeli potrzebujemy tej pomocy, to musimy sobie po prostu radzić inaczej, zostajemy sami - mówi Katarzyna Krzysztofiak.
- Zamiast czekać rok czy nawet dłużej na jakiś termin w miejscu zamieszkania, warto pojechać do innej miejscowości - podpowiada Sebastian Krystek.
Te porady funduszu szokują, a system coraz bardziej kuleje. - Czas oczekiwania do lekarzy specjalistów wydłużył się. Wydłużył się, jeśli chodzi o endokrynologię, gastroenterologię, okulistykę, alergologię, ale i właśnie kardiologię - wymienia Krystian Lurka, redaktor czasopisma "Menedżer Zdrowia".
Niespełniona obietnica Hołowni
Pani Katarzyna pamięta, że politycy rzekomo mieli receptę na terminy u specjalistów. "Koniec z dziadostwem!. Jeżeli przychodnia znowu dała ciała i czas oczekiwania do lekarza przekroczy dwa miesiące, to państwo będzie zobowiązane zapłacić pacjentowi za prywatną wizytę" - mówił na jednym z filmów udostępnionych w mediach społecznościowych Szymon Hołownia, lider Polski 2050.
- Wszyscy czekali i czekają dalej na te zmiany, które mają nastąpić - podkreśla pani Katarzyna.
CZYTAJ TAKŻE: Pół roku w kolejce do specjalisty. Jest gorzej, niż było
Ministerstwo Zdrowia usłyszało o problemie pani Katarzyny i tysięcy pacjentów. - Jest w tym coś nienormalnego i patologicznego. Analizujemy tę sytuację i przygotowujemy wspólnie z Narodowym Funduszem Zdrowia rozwiązanie - zapewniła ministra zdrowia Izabela Leszczyna (KO).
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24