Nowe zakażenia koronawirusem są odnotowywane przede wszystkim tam, gdzie stosunkowo mało mieszkańców się zaszczepiło. Dlatego wciąż warto przekonywać nieprzekonanych.
Tam, gdzie punkty szczepień świecą pustkami, zapełnione są łóżka szpitalne chorymi na COVID-19. Tę prostą zależność widać mocno w województwie lubelskim, które zajmuje pierwsze miejsce, jeżeli chodzi o liczbę zakażeń. Wskaźnik na sto tysięcy mieszkańców wyniósł tam aż 3,67. Największe ognisko jest w tej chwili w Krasnymstawie, gdzie ostatnio koronawirusa wykryto u 36 osób.
W województwach lubelskim i podlaskim zaszczepiło się stosunkowo mało osób, za to liczba przeciwników szczepień nie maleje.
- Kwestia przekonania osób nieprzekonanych, że to szczepienie ma swój sens, ma cel. Przede wszystkim ochronę własnego zdrowia - mówi dr n. med. Jolanta Korniszuk, lubelski państwowy inspektor sanitarny. Jest to pozornie oczywiste, a jednak trudne do zrealizowania.
- Jest szalenie trudno. Ja mam wrażenie, że myśmy trochę taką kampanię informacyjną przegrali w mediach społecznościowych i jest takie duże nagromadzenie mitów, że bardzo trudno się z nimi dyskutuje - mówi dr hab. Wojciech Feleszko, pediatra i immunolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Niepokojące sygnały
Najniższe wskaźniki wyszczepienia są w całym pasie południowo-wschodniej Polski i pierwsze niepokojące sygnały dochodzą właśnie z tamtych okolic - także z oddziałów pediatrycznych.
- Hospitalizowane są dzieci. Zarówno te najmłodsze, kilkutygodniowe, ale również nastolatkowie pomiędzy 14. a 18. rokiem życia. W grupie wiekowej, gdzie mogliby być zaszczepieni - mówi Lidia Stopyra, ordynatorka Oddziału Chorób Infekcyjnych i Pediatrii w Szpitalu imienia Stefana Żeromskiego w Olsztynie.
Są też pozytywne informacje - w skali całego kraju zaszczepiło się już ponad 34 procent młodzieży w wieku od 12 do 18 lat. 14 września przykład dali uczniowie Łódzkiej Szkoły Mody, Kosmetologii, Fryzjerstwa Anagra. Zaszczepiło się tam 80 osób.
- Jedyna droga do normalności, żeby to wszystko zostało otwarte, a my żebyśmy mogli stacjonarnie uczyć, bo to jest tak ważne. Zwłaszcza u nas, jak my mamy zajęcia zawodowe, fryzjerstwo, makijaż, paznokcie, kosmetologię, no to ciężko byłoby to prowadzić zdalnie - przekonuje Franciszek Miller, dyrektor operacyjny szkoły Anagra.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24