Ręka złamana w trzech miejscach i pytanie do policji - jakiej siły trzeba użyć, żeby to zrobić? Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich żąda od policji wyjaśnień w sprawie 19-letniej dziewczyny, która po środowym proteście będzie miała operację.
Aleksandra, dla przyjaciół Mola, to dziewiętnastoletnia licealistka. Przyszła przed komendę policji przy ulicy Wilczej w Warszawie, by wyrazić solidarność z osobami zatrzymanymi na środowym proekologicznym proteście, czyli na "Marszu dla przyszłości". Po godzinie 22 do grupy młodych osób wyszli policjanci. Zarzucili im zakłócanie ciszy nocnej.
- Została mi wykręcona ręka tak brutalnie w drodze do radiowozu, że została złamana. Przez pół godziny czekałam w radiowozie, aż znajdzie się policjant, który to zrobił. Niestety, nie zgłosił się, więc jakiś inny policjant mnie legitymował - powiedziała dziennikarzom po zdarzeniu.
- Siedzi dziewczyna z ręką obwisłą, "martwą". Siedzą z nią policjanci, którzy nie pomagają - tak sytuację opisała Klementyna Suchanow z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Podczas obdukcji lekarz określił to jako złamanie spiralne z odłamem pośrednim trzonu kości ramiennej lewej.
- Jakiej siły trzeba użyć, żeby złamać w trzech miejscach rękę? To jest w ogóle niewyobrażalne. My w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich podjęliśmy, oczywiście z urzędu, tę sprawę (...) - powiedziała doktor Hanna Machińska, zastępczyni rzecznika praw obywatelskich, która przyjechała na miejsce pół godziny po rozpoczęciu interwencji policji. Domaga się od policji wyjaśnień.
- Widzimy funkcjonariusza i boimy się nieprzewidywalności jego zachowania. Wiemy, że on jest albo źle wyszkolony i nie wie, jakie procedury go obowiązują, i nie zna prawa - dodała Hanna Machińska.
"To był wstrząsający obraz"
O naruszeniu standardów antytorturowych i ewentualnej odpowiedzialności karnej funkcjonariusza napisał w oświadczeniu podległy RPO zespół Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur.
- Zachęcam do tego, żeby nie bawić się w tej chwili w sędziów, bo już widzę w kontekście wypowiedzi poszczególnych osób, że w tym przypadku mamy do czynienia z winnym policjantem - powiedział nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji.
Rzecznik policji wytłumaczył, że do urazu by nie doszło, gdyby licealistka stosowała się do poleceń i nie próbowała się wyrwać. Dlatego policjanci użyli "chwytów transportowych". - Policjanci, podejmując interwencję, używając środków przymusu bezpośredniego, nie robią tego po to, żeby komuś coś złamać, tylko robią po to, żeby ta osoba zachowywała się zgodnie z prawem - stwierdził.
Doktor Machińska nie widziała, by był powód do użycia siły. Udzielała wsparcia dwóm zakutym w kajdanki kobietom. Jedna z nich miała w ogóle nie uczestniczyć w proteście. Zatrzymano ją na ulicy. - Została doprowadzona do toalety w kajdankach. Muszę powiedzieć, że to był wstrząsający obraz - opisała zastępczyni rzecznika praw obywatelskich.
19-letnia Aleksandra twierdzi, że policjanci odmówili udzielenia pomocy. Policja zapewnia, że zaproponowała jej podwiezienie do szpitala, ale zatrzymana nie chciała skorzystać. Aleksandrę czeka operacja ręki.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24