Barbara Nowacka opublikowała w mediach społecznościowych nowe nagranie pokazujące moment, w którym została potraktowana przez policjanta gazem łzawiącym podczas sobotniego Strajku Kobiet. Policja wciąż wyjaśnia sprawę, a ten materiał może to ułatwić.
We wtorek wieczorem posłanka Barbara Nowacka opublikowała na Facebooku nowe nagranie, które pokazuje moment, w którym policjant z bliskiej odległości pryska jej gazem łzawiącym w twarz.
Na wideo widać kilkanaście sekund, które bezpośrednio poprzedzają moment policyjnej interwencji wobec posłanki.
- Wszystko widać, wszystko od początku jest jasne. Może wreszcie policja przeprosi - komentuje Nowacka.
Na nagraniu widać, że obok posłanki stoi historyk i pisarz Łukasz Mieszkowski. - Miałem ręce w kieszeniach, nie krzyczałem i raczej w takim biernym uporze stałem w miejscu - mówi Mieszkowski. - Każdy, kto ma odrobinę dobrej woli i stara się do sprawy podejść racjonalnie, bez emocji, to jest w stanie wyciągnąć z tego jasne wnioski - dodaje.
Tymczasem policja sugerowała, że posłanka zbliżała się do funkcjonariuszy, lekceważyła komunikaty nadawane przez urządzenia nagłaśniające i wezwania policjantów, chciała przerwać kordon i mogła stwarzać zagrożenie.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości również mają swoje zdanie na temat udziału posłanki w sobotnim proteście.
- Pani poseł miejsce pracy jest w Sejmie, a nie na ulicy, żeby robić awantury - mówił w poniedziałek Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska.
Do sytuacji odniósł się także szef klubu Prawa i Sprawiedliwości, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, który stwierdził, że "policja miała rację".
Jakie jest obecnie stanowisko policji?
Komenda Główna Policji w środę nie chciała ustosunkować się do zamieszczonego przez posłankę Nowacką nagrania. - Czekamy na te informacje, które gromadzi prokuratura - przekazał rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.
Tymczasem marszałek Sejmu Elżbieta Witek już dostała pisemne wyjaśnienia od Komendanta Głównego Policji.
Policja przeprosiła w środę, ale za działania z 11 listopada wobec dziennikarzy, w tym za postrzelenie z broni gładkolufowej fotoreportera.
Adwokatka Kinga Dagmara Siadla, której funkcjonariusze chcieli wręczyć mandat, gdy na proteście udzielała pomocy prawnej klientowi, przypomina, że jeśli wśród tłumu ktoś jest służbowo, policja musi wziąć to pod uwagę. - Policja doskonale wiedziała, że jestem adwokatem, ponieważ ich o tym poinformowałam. Oni poprosili, żebym się wylegitymowała w związku z czym wylegitymowałam się legitymacją adwokacką - mówi Kinga Dagmara Siadlak, prezes Stowarzyszenia Adwokackiego "Defensor Iuris".
Co z orzeczeniem TK w sprawie aborcji?
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego dotyczące aborcji wciąż czeka na publikację w Dzienniku Ustaw, choć przepisy mówią, że powinno stać się to niezwłocznie po ogłoszeniu.
Na razie w stanowisku wydanym przez Radę Ministrów stwierdzono, że "sytuacja bardzo poważnych napięć społecznych wymaga przeanalizowania właściwej daty tej publikacji". Jednocześnie Rada Ministrów zapowiedziała, że "publikacja nastąpi niezwłocznie po ogłoszeniu przez Trybunał Konstytucyjny pisemnego uzasadnienia". - Albo nie uznajemy tego Trybunału i wówczas nie publikujemy żadnych orzeczeń, i doprowadzamy do tego, żeby zniknęło trzech dublerów z Trybunału, albo jeżeli uważamy, że był to wyrok to opublikowanie musi nastąpić niezwłocznie - komentuje Borys Budka, lider Platformy Obywatelskiej. W wydanym przez rząd oświadczeniu niepokoi także stwierdzenie, że "nie istnieje regulacja zobowiązująca Prezesa Rady Ministrów do publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego w terminie oznaczonym konkretną liczbą dni lub datą".
- Zrobili kłopot kobietom i nie potrafią z tego wyjść - ocenia Barbara Nowacka.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Szymon Nowak | facebook.com/BarbaraANowacka