Pani Tatiana z mężem, siostrą, mamą i synami uciekała z Kijowa. Rodzina w trakcie opuszczania stolicy z pełną premedytacją została ostrzelana przez rosyjskich żołnierzy. Z całej rodziny tylko pani Tatiana nie została ranna. Niestety jej mama zginęła. Rodzina trafiła do szpitalu w mieści Równe.
Jednym z najbardziej dramatycznych efektów agresji Rosji na Ukrainę jest cierpienie ludności cywilnej. Taka też jest historia rodziny, która próbując uciec z Kijowa, została ostrzelana przez rosyjskich żołnierzy.
- Pojawił się wrogi BTR, ruski. Wszyscy wiedzą, że BTR-y są wrogie. I zaczął strzelać - opowiada jeden z chłopców. Obydwaj chłopcy zostali ranieni w dłonie, ale chirurgom ze szpitala dziecięcego w Równem udało się je uratować.
Chłopcy potrzebują spokoju. Dlatego rodzice nie powiedzieli im jeszcze, że w ostrzale zginęła ich babcia. - Nie ma mojej mamy, siostra jest w ciężkim stanie. Dzieci mniej więcej w porządku. Ojciec także. Ze wszystkich pasażerów tylko ja nie zostałam ranna - opowiada Irina, mama rannego chłopca.
W dziecięcym szpitalu w Równem przybywa takich pacjentów. Choć placówka znajduje się ponad sto kilometrów od frontu, działa teraz w wojennym trybie. - Przenieśliśmy pacjentów z górnych pięter na dół, przygotowaliśmy schron dla noworodków, zabezpieczaliśmy rezerwę leków - mówi Katerina Makarczuk, neonatolog ze Szpitala Dziecięcego w Równem.
Na Równe spadła tylko jedna rakieta, ale prezydent miasta przekonuje, że wojna jest blisko. - Wysłali rakiety i zniszczyli nasze lotnisko. Wielu naszych żołnierzy walczy na wojnie - mówi Oleksandr Tretiak, prezydent Równego.
Wojenna rzeczywistość
Mieszkańcy dokonują czasami rzeczy niemożliwych, by pomóc walczącej armii. - Jest teraz taka anegdota, bo bez humoru to się już nie da, że ukraińskim wolontariuszom każą znaleźć dinozaura, ale żywego. Przychodzą z nim za pół godziny, a tam im mówią "już nie trzeba, bo mają już dużo" - opowiada Natalia, wolontariuszka z Równego.
Miejscowy teatr zamienił się w wielkie centrum dystrybucji pomocy humanitarnej. - Zbieramy zapytania z gorących punktów i wysyłamy pomoc bezpośrednio tam, gdzie toczą się walki, tam, gdzie ludzie głodują, gdzie nie ma środków medycznych, leków i podstawowych produktów - wylicza Irena Borowiec, koordynatorka pomocy humanitarnej w Równem.
Najbardziej brakuje wyposażenia medycznego dla żołnierzy. Ponieważ profesjonale opaski uciskowe są nieosiągalne, wolontariusze wpadli na pomysł, jak je zastąpić.
W miejscowej cerkwi kobiety przygotowują siatki maskujące. - Chcę przynajmniej trochę pomóc. Nie potrafię zrobić nic fachowego, ale może przynajmniej tak się przydam - tłumaczy jedna z wolontariuszek.
Ukraińcy już dwa tygodnie walczą z rosyjską agresją i zadziwiają świat swoim oporem. Choć bomby spadają głównie na wschodzie Ukrainy, w całym kraju nie ma miasta, które nie walczyłoby z rosyjskim najeźdźcą.
Autor: Paweł Szot / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN