Nie ma zamówionych przez Ministerstwo Zdrowia respiratorów i nie ma zwrotu pieniędzy za nie zapłaconych. Na jaw wychodzą szczegóły wiosennego zakupu urządzeń niezbędnych do leczenia najcięższych przypadków COVID-19. Ministerstwo Zdrowia wysłało w lipcu wniosek do Prokuratorii Generalnej, żeby domagała się zwrotu pieniędzy od przedsiębiorcy. Okazuje się, że jeszcze w tym samym miesiącu resort wycofał wniosek, co wstrzymało działania Prokuratorii Generalnej.
O tej transakcji było wyjątkowo głośno. Po pierwsze, chodziło o zakup respiratorów w momencie, kiedy były bardzo potrzebne. Po drugie, w grę wchodziły wielkie publiczne pieniądze, w sumie ponad 200 milionów złotych. Po trzecie, Ministerstwo Zdrowia umowę tę podpisało z firmą handlującą wcześniej nie sprzętem medycznym, a bronią.
W sprawie działań byłego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia, czyli ministra Łukasza Szumowskiego i wiceministra Janusza Cieszyńskiego, Koalicja Obywatelska zawiadomiła prokuraturę.
- Nie tylko nie dopełnili obowiązku, ale również przekroczyli swoje uprawnienia w celu uzyskania korzyści majątkowej przez spółkę z Lublina, spółkę handlarza bronią - ocenia poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba.
Dostarczono tylko część respiratorów
Z ponad 1200 zamówionych respiratorów firma z Lublina dostarczyła tylko 200, z czego część niezgodnych z umową. Prezes Agencji Rezerw Materiałowych Michał Kuczmierowski zapewnia jednak, że wszystkie są sprawdzone i czekają na wydanie.
- Wszystkie respiratory, które otrzymaliśmy z Ministerstwa Zdrowia, potwierdzam, posiadają całą dokumentację, wszystkie paszporty techniczne, są prawidłowo przygotowane - mówi Kuczmierowski.
Feralna umowa została podpisana w połowie kwietnia. Już wtedy pojawił się pierwszy problem, bo przed finalizacją umowy powinna była ją ocenić Prokuratoria Generalna, a tego nie zrobiła.
- Osoby, podmioty, które dysponują funduszami publicznymi, (...) mają obowiązek, jeżeli wysokość transakcji przekracza 100 milionów złotych, zażądania od prokuratorii takiej opinii, która jest de facto pewną gwarancją bezpieczeństwa tej transakcji - tłumaczy adwokat dr Hanna Gajewska-Kraczkowska.
- Taki wniosek o opiniowanie do Prokuratorii Generalnej nie został wysłany z ministerstwa. Prokuratoria Generalna nie opiniowała - podkreśla poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński.
Brak opinii to jedno, ale przypomnijmy kolejność pozostałych zdarzeń. Termin realizacji umowy minął 30 czerwca, ale firma byłego handlarza bronią respiratorów nie dostarczyła. Dlatego 10 lipca resort zdrowia zwrócił się w tej sprawie do Prokuratorii Generalnej. 14 lipca pozew był już gotowy, ale niespodziewanie 27 lipca Ministerstwo Zdrowia wycofało swój wniosek.
- Prokuratoria działa tutaj jak wynajęty mecenas, który jeśli straci pełnomocnictwo, nie może swojego klienta reprezentować. Tak dokładnie stało się 27 lipca - mówi dziennikarz tvn24.pl Robert Zieliński.
"Z premedytacją, przy złamaniu prawa, wyprowadzono ogromne pieniądze"
W praktyce wycofanie wniosku przez ministerstwo wstrzymało jakiekolwiek działania prokuratorii. Opozycja mówi o przekroczeniu uprawnień przez byłego ministra i byłego wiceministra zdrowia.
- Minister powinien działać w interesie Skarbu Państwa, a nie w interesie handlarza. Jeżeli dał mu kolejnych kilka miesięcy na obrót tymi środkami, nielegalnie pozyskanymi, bezprawnie przetrzymywanymi, to jest sprawa dla prokuratury - uważa Michał Szczerba.
Resort zdrowia tłumaczył, że firma byłego handlarza bronią zobowiązała się zwrócić pieniądze do końca października. Tak się nie stało i dopiero na początku listopada Ministerstwo Zdrowia, już pod nowym kierownictwem, ponowiło wniosek do Prokuratorii Generalnej.
- Minister Szumowski już nie jest ministrem i chyba o to chodziło, żeby tę sprawę oddalić, wyciszyć - komentuje Beata Maciejowska, posłanka Lewicy.
16 listopada prokuratoria wystąpiła ostatecznie do sądu, a sąd wydał wobec byłego handlarza bronią nakazy zapłaty zaliczki i kar umownych, ale nie są one jeszcze prawomocne.
- To jest jeden wielki skandal, państwo polskie pod rządami PiS-u jest sparaliżowane, tak naprawdę funkcjonuje jak państwo z dykty, nikt za nic nie odpowiada, nikt się do niczego nie poczuwa, ani Ministerstwo Zdrowia, ani służby - komentuje rzecznik prasowy PSL Miłosz Motyka.
Dzisiaj Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że cała sprawa jest transparentna i że na zakończenie postępowania resort czeka ze spokojem. Opozycja taka spokojna w tej sprawie nie jest.
- Nie ma żadnych wątpliwości, że z premedytacją, przy złamaniu prawa, wyprowadzono ogromne pieniądze - podsumowuje Dariusz Joński.
Firma E&K z Lublina nadal jest winna Skarbowi Państwa 70 milionów złotych.
Autor: Maria Bilińska / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24