Oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami pseudohodowca psów stanął przed sądem i grozi mu więzienie. Zapewnia, że to nie było piekło, lecz normalny biznes.
- Znęcał się nad zwierzętami i bydłem w liczbie 24 owiec oraz 53 psów różnych ras, poprzez świadome zadawanie im cierpienia - brzmi akt oskarżenia. Za paragrafami kryją się przerażone, wygłodzone, skrajnie zaniedbane zwierzęta.
- Psy tonęły w odchodach. Posesja była cała w śmieciach - relacjonowała w lutym 2017 roku Magdalena Gmyrek z Fundacji "Oleśnickie Bidy". Działacze fundacji znaleźli martwe szczenięta.
Tanie życia
W każdym z psów właściciel widział biznes, co nie znaczy, że inwestował na przykład w karmę. Nabywca z zagranicy dostawał wymytego psa. Pseudohodowca - zarabiał.
- Za shar peie płacone było po 400 euro. Psy były pakowane w dużych ilościach do samochodów i wywożone - mówiła w lutym 2017 roku Izabela Klapińska z Fundacji "Oleśnickie Bidy".
Do czasu aż z psiego piekła, reklamowanego jako hodowla, wywiozły je wolontariuszki Fundacji "Oleśnickie Bidy".
W piątek, rok od likwidacji, właściciel przekonywał sąd, że psy były zadbane. - Karma została skradziona przez pracowników fundacji na koniec dnia - zeznał Radosław B.
Łatwy biznes
Takie miejsca grozy jak to koło Oleśnicy to nie wyjątek. - Jest to ogromny problem. Szacunki mówią o 10 tysiącach hodowli w kraju - mówi Michał Błaszak ze schroniska dla zwierząt w Gaju. - Wystawiają codziennie na portalach internetowych między 60 a 80 tysięcy zwierząt - informuje Katarzyna Śliwa-Łobacz z Fundacji na Rzecz Ochrony Zwierząt "Mondo Cane".
Od prawdziwej hodowli te miejsca różni to, że zwierzęta nie są hodowane, a "produkowane". Suki zmuszane są do niemal ciągłego rodzenia. - Znajdowaliśmy kości i skóry zwierząt, które się wzajemnie zjadały - wspomina Michał Błaszak.
Obecnie hodowlę może prowadzić każdy. Nikt nie sprawdza wykształcenia czy doświadczenia właściciela. - Psem rasowym może być zwykły kundel, bo rasowość pisze mu się w rodowodzie wypisanym na kolanie - opisuje Katarzyna Śliwa-Łobacz.
Wątpliwe źródła
Co z tego, gdy kusi cena? Gdy york kosztuje trzysta złotych, kupiec nie pyta o warunki, w jakich żył i na co choruje. - Były reklamowane jako zaszczepione, zaczipowane - mówi Mirela Batog z Fundacji "Oleśnickie Bidy".
Krzywdę zwierząt ma zmniejszyć planowana zmiana przepisów. Hodowla będzie musiała być zarejestrowana w związku kynologicznym. Właścicielowi zwierząt z pseudohodowli koło Oleśnicy grożą dwa lata więzienia.
A może lepiej, zamiast kupować, adoptować? Bez rodowodu, za to z gwarancją psiej wierności.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN