Miażdżące uzasadnienie sądu i wypunktowane błędy władz i policji. Polacy mają prawo wyrażać swoje poglądy, a pokojowe i zgłoszone zgromadzenia nie mogą być rozpędzane siłą.
Sąd umorzył postępowanie w sprawie kontrmiesięcznicy smoleńskiej z lipca zeszłego roku. Kary nie będzie. Zdaniem sądu nie używano siły, a okrzyki mieściły się w granicach wolności słowa.
Kilka dni temu sąd umorzył też postępowanie przeciwko protestującym, również w lipcu, w sprawie sądów. Wtedy osoby siedzące na jezdniach policja chciała karać mandatami za tamowanie lub utrudnianie ruchu na drodze publicznej (z art. 90 Kodeksu Wykroczeń).
- Gdyby zaproponowali 50 złotych mandatu, to pewnie bym wziął. Ale ponieważ zaproponowali 500 złotych za absurd, czyli za siedzenie na pustej ulicy o trzeciej w nocy, więc stwierdziłem, że poczekam na wyrok sądu - tłumaczy Paweł Kubicki (Obywatele RP).
Opłaciło się. Sąd stwierdził, że "manifestanci brali udział w pokojowym zgromadzeniu zgłoszonym w Biurze Bezpieczeństwa" - co ważne, nie rozwiązanym, a zatem trwającym - a "policja nie może ingerować w przebieg niezakazanego, nierozwiązanego zgromadzenia". Co do blokowania drogi - "prawo do zgromadzeń (...) zakładać musi prawo do ograniczania ruchu, w określonym miejscu" - stwierdził sąd.
- Nie można blokować pasa ruchu, który został wyłączony przez policję z ruchu - argumentuje adwokat Jarosław Kaczyński, pełnomocnik stowarzyszenia Obywatele RP. - Policja podczas każdej demonstracji wyłącza Wiejską z ruchu i ci ludzie po prostu chodzą po ulicy - zauważa.
Opinia sądu
W opinii sądu wygłaszane przez funkcjonariuszy policji komunikaty wzywające "do 'zachowania zgodnego z prawem' czy inne podobne (...) nie mogą wywoływać żadnych skutków co do przebiegu zgromadzenia i stanowić podstawy do faktycznego ograniczania (...) prawa do gromadzenia się". - W tym przypadku będziemy składać apelację i dopiero po uprawomocnieniu się wyroku będziemy go komentować - oświadczył kom. Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji.
- To jest nadgorliwość i nieznajomość prawa - ocenia Wojciech Kinasiewicz (Obywatele RP), komentując działania policji. Zdaniem Obywateli RP. takie działania mają zniechęcić do protestowania. - Po to, aby ktoś na drugi raz pomyślał: a może nie warto przyjść na demonstrację - mówi Kubicki.
"W demokratycznym państwie prawa przestrzeń publiczna to miejsce organizowania się obywateli, także w formie demonstracji, po to, aby uczestnicy (...) mogli między innymi odnosić się krytycznie do działań władzy" - konkluduje sąd.
- Takich spraw jest prawie osiemset, dużo jest w ten sposób umarzanych. Część spraw jest w toku, ale myślę, że będą też uniewinnienia - komentuje adwokat Kaczyński.
- Są zarzuty z ustawy Prawo o Ochronie Środowiska, ze względu na używanie megafonu publicznie - mówi Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Opinie polityków
- Wszystko jest w porządku - mówią politycy PiS. - Mandat jest tylko początkiem pewnego postępowania karnego, jeśli ktoś uważa, że mandat jest niesłuszny, ma prawo go nie przyjąć - zauważa Marcin Horała (PiS).
Zupełnie co innego mówi opozycja. - Policja działa na rozkaz ministra spraw wewnętrznych - mówi Cezary Tomczyk (PO). - PiS próbuje wykorzystywać policję jako swoje narzędzie - przekonuje Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna).
Ostatnio sąd uznał za nieuzasadnione działania policji 11 listopada, a także uniewinnił protestujących podczas rocznicy katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2017 roku.
- Mamy prawo do zgromadzeń, mamy prawo protestować pokojowo i to właśnie robimy - mówi Lempart.
W piątek mają się odbyć kolejne protesty, tym razem dotyczące aborcji.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24