Zgodnie z planem rząd miał we wtorek zająć się projektem ustawy o ratyfikacji unijnego funduszu odbudowy, ale w nocy ten punkt zniknął z porządku posiedzenia. Solidarna Polska wciąż twardo mówi nie. Według nieoficjalnych informacji "Faktów" TVN w PiS-ie trwają już przymiarki do ewentualnych przyspieszonych wyborów.
- Na pewno, jeśli do przyspieszonych wyborów dojdzie, będziemy gotowi poddać się werdyktowi wyborców - mówi wiceminister sprawiedliwości i poseł Solidarnej Polski Sebastian Kaleta.
Takie słowa to już nie są czysto teoretyczne rozważania. Według naszych nieoficjalnych informacji w PiS-ie trwają już przymiarki do ewentualnych przyspieszonych wyborów.
Nawet oficjalnie prezes PiS-u przestał łagodzić napięcia. W wywiadzie dla "Gazety Polskiej" Jarosław Kaczyński przyznał, że Zjednoczona Prawica nie przetrwa, jeśli PiS przegra głosowanie w sprawie ratyfikacji unijnego funduszu odbudowy. "Może dojść do wydarzeń, które doprowadzą do skrócenia kadencji" - dodał.
- Jest zawsze takie ryzyko - odpowiada poseł Solidarnej Polski Jacek Ozdoba, który został zapytany o to, co się stanie, jeśli przez sprzeciw jego partii wobec funduszu odbudowy rozpadnie się rząd.
Takie wypowiedzi ludzi Zbigniewa Ziobry ostatecznie zamykają negocjacje z PiS-em w sprawie poparcia przez Solidarną Polskę funduszu odbudowy.
- Mam nadzieję, choć ona oczywiście już jest niestety dosyć niska, że mimo wszystko Solidarna Polska ten projekt poprze - mówi rzecznik prasowy rządu Piotr Müller.
To już tylko próba sprawiania wrażenia, że jest pole do rozmów.
W poniedziałek po południu na stronie rządowej był opublikowany plan prac rządu, a w nim projekt uchwały Rady Ministrów w sprawie przedłożenia projektu ustawy o ratyfikacji decyzji Rady Unii Europejskiej z dnia 14 grudnia 2020 roku w sprawie systemu zasobów własnych UE, która ma między innymi umożliwić Komisji Europejskiej zaciągnięcie pożyczek na rynkach finansowych w celu zasilenia funduszu odbudowy.
"Dyktat Brukseli i Berlina"
We wtorek rano projekt uchwały zniknął z planu prac rządu. PiS nie ma dziś w Sejmie żadnej większości, by ratyfikować fundusz odbudowy, więc próba forsowania takiej ustawy mogłaby się zakończyć spektakularną klęską.
- Jeżeli pan premier Morawiecki nie potrafi dla tak ważnego projektu mieć większości, to powinien podać się do dymisji - ocenił lider PO Borys Budka.
- Sygnał jest jednoznaczny: rząd nie ma większości do jednego z ważniejszych głosowań w tej kadencji. To oznacza, że pokłócona prawica nie jest już w stanie zarządzać państwem - skomentował wicemarszałek Sejmu i poseł PSL Piotr Zgorzelski.
Opinia o pokłóconej prawicy nie jest już tylko pobożnym życzeniem opozycji, bo wojna premiera z ministrem sprawiedliwości nie toczy się już tylko za zamkniętymi drzwiami.
Tylko w ciągu ostatnich dwóch dni minister sprawiedliwości i drugi czołowy przedstawiciel Solidarnej Polski, Janusz Kowalski, zarzucili premierowi niemal zdradę stanu, o ile słowo "niemal" jest adekwatne.
W poniedziałek na Twitterze Janusz Kowalski napisał "TAK dla polskiej suwerenności! NIE dla umowy z Brukselą!". Z kolei Zbigniew Ziobro powiedział, że Mateusz Morawiecki "ostatecznie jednak zgodził się na ten dyktat, z naszego punktu widzenia tak to należy nazwać, Brukseli i Berlina". - To jest opinia, która jest powszechna w Solidarnej Polsce - dodaje Sebastian Kaleta.
Premier we wtorek nie odpowiedział na tę zmasowaną krytykę ze strony koalicjanta. - Apelujemy do wszystkich partii politycznych o to, aby poprzeć środki unijne dla Polski, rekordowe środki unijne. Dotyczy to również naszych koalicjantów - powiedział za to Piotr Müller.
Jarosław Kaczyński przyspieszone wybory uzależnił od tego, czy ustawa o unijnych pieniądzach znajdzie większość w Sejmie. Dziś bez opozycji PiS większości nie ma.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24