Walka o odszkodowanie za śmierć z Grudnia 1970. Ojciec pani Wioletty właśnie wtedy został zastrzelony. Oprócz niego podczas masakry na Wybrzeżu zginęły co najmniej 44 osoby. Ich rodziny jedenaście lat temu dostały jednorazowe renty po 50 tysięcy złotych. Teraz Pani Wioletta walczy o pół miliona złotych.
To proces, jakiego przed polskimi sądami jeszcze nie było. Bo nigdy Skarb Państwa nie został pozwany o odszkodowanie za zastrzelenie cywila podczas masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.
Wioletta Sawicz z Elbląga nigdy nie poznała ojca, urodziła się pół roku po jego zastrzeleniu. Jako dziecko przestała rosnąć, cierpi na zespół Turnera, jest na rencie.
- Moje zdrowie i moje życie zmieniło się od zamordowania mojego ojca. Niestety, światło, które świeciło gdzieś nade mną, zgasło - mówi Wioletta Sawicz, córka Tadeusza Sawicza.
Teraz w sądzie walczy o pół miliona złotych odszkodowania za śmierć ojca i utratę zdrowia.
"To może być długi proces"
Pani Wioletta twierdzi, że śmierć ojca to skutek komunistycznej zbrodni sprzed 50 lat. Tadeusz Sawicz zginął 18 grudnia 1970 roku, zastrzelony podczas demonstracji w Elblągu. Tydzień później miał wziąć ślub.
Matka Wioletty po śmierci narzeczonego przeżyła załamanie psychiczne. - W ciąży nie wolno zażywać leków na uspokojenie, a mnie to nie obchodziło. Widziałam tylko swój ból - wspomina Alicja Milczarska, narzeczona Tadeusza Sawicza, matka pani Wioletty.
W grudniu 1970 komunistyczne władze na Wybrzeżu zabiły co najmniej 45 osób. Rodziny ofiar jedenaście lat temu dostały jednorazowe renty po 50 tysięcy złotych.
Proces może być długi, bo sąd musi ustalić, czy śmierć mężczyzny wywołała chorobę u córki, ale też - które ministerstwo konkretnie za tę zbrodnię obciążyć. Do dziś nie ustalono, czy Tadeusza Sawicza zastrzelił milicjant, czy jednak żołnierz.
Autor: Jan Błaszkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24