Ponad 700 miliardów złotych - tyle Polska ma dostać od Unii Europejskiej w ciągu 7 lat zgodnie z planami, które polski rząd jest gotów zawetować. W lipcu rząd ogłaszał "ogromny sukces negocjacyjny", a teraz Beata Kempa twierdzi, że pieniędzy z Unii nie ma co przeceniać.
- Te środki - też nie przeceniajmy, nie fetyszyzujmy. Oczywiście, jest to spora kwota, którą przez lata otrzymaliśmy, szczególnie jeśli chodzi o naszą infrastrukturę techniczną, ale tak naprawdę potencjał naszego kraju buduje nasz budżet, nasz PKB - stwierdziła eurodeputowana PiS Beata Kempa, mówiąc o unijnych pieniądzach dla Polski.
To dla jasności: tegoroczny cały polski budżet nie jest nawet połową tego, co przez siedem lat Polska ma dostać z UE w ramach projektowanych wieloletnich ram finansowych. Profesor Marek Belka wyliczył na Twitterze, ile środków z UE otrzymał okręg wyborczy eurodeputowanej Beaty Kempy.
Weto blokuje dwie rzeczy: po pierwsze, wieloletni unijny budżet. Ten może działać na podstawie przepisów tymczasowych, ale będzie okrojony, środki tylko na działanie unijnych instytucji, dopłaty dla rolników i dokończenie projektów. Żadne nowe inwestycje nie ruszą. Druga sprawa jeszcze poważniejsza: fundusz odbudowy po pandemii COVID-19 nie powstanie w ogóle, nie będzie więc nic z miliardów euro, jakie rząd już zapowiedział w Polsce na walkę z pandemią i pomoc dla gospodarki.
Rząd chwalił się sukcesem negocjacyjnym
Polska ma otrzymać w ramach planowanych wydatków unijnych na lata 2021-2027 160 miliardów euro, czyli - w przeliczeniu - około 715 miliardów złotych. Z tego co najmniej 102 miliardy złotych to pieniądze, które Polska miała dostać bezzwrotnie z tak zwanego funduszy odbudowy, tylko po to, by przez najbliższe trzy lata pomóc gospodarce.
- Trudno sobie wyobrazić budżety naszych miast, budżety samorządowe, bez środków zewnętrznych, bez środków Unii - podkreśla prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska. - Uważam, że bez tych środków rozwój gminy byłby na pewno wolniejszy - dodaje Małgorzata Schwarz, wójt gminy Kołbaskowo.
Wystarczy jednak rzut oka na oficjalny rządowy komunikat, opublikowany w lipcu zaraz po zakończeniu negocjacji budżetowych, by zobaczyć, czym dla rządu są unijne euro na najbliższe lata.
Już w pierwszym zdaniu rząd ten budżet nazywa sukcesem, nawet "ogromnym sukcesem" negocjacyjnym. W tym samym rządowym komunikacie padła deklaracja, że te pieniądze powinny jak najszybciej trafić do polskich firm, a Polska "będzie też największym beneficjentem".
Kluczowe zdanie jest na końcu: "Krajowy Plan Odbudowy jest też ściśle powiązany z Krajowym Programem Reform".
To oznacza, że unijne pieniądze rząd już przewidział na walkę w kryzysem. Stworzył nawet okolicznościowy spot o unijnych pieniądzach, w którym podkreśla, że "750 miliardów złotych pozwolą odbudować i umocnić polską gospodarkę po pandemii".
Gdy w lipcu skończono negocjacje nad wieloletnimi ramami finansowymi i funduszem odbudowy, nikt z Zjednoczonej Prawicy nie odważył się powiedzieć, że tych pieniędzy nie ma co przeceniać.
Autor: Krzysztof Skórzyński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24