Polscy nurkowie na tropie ogromnej sensacji. Po roku poszukiwań znaleźli na dnie Bałtyku wrak niemieckiego parowca SS Karlsruhe. - Jeśli Niemcy mieli wywieźć Bursztynową Komnatę poprzez morze, to Karlsruhe był dla nich ostatnią szansą - ocenia jeden z płetwonurków.
Bałtyk jest pełen tajemnic, które mogą odkryć najbardziej odważni.
90 metrów pod wodą nurkowie ryzykowali, ale też dokonali jednego z największych odkryć ostatnich lat. Po roku poszukiwań znaleźli wrak niemieckiego parowca SS Karlsruhe. Są też na tropie ogromnej sensacji.
- Jeśli Niemcy mieli wywieźć Bursztynową Komnatę poprzez morze, to Karlsruhe był dla nich ostatnią szansą. My jej oczywiście tam nie widzieliśmy, ale skrzynie, które widzieliśmy w ładowniach, poprzewracane i przysypane mułem, jakby pobudzają wyobraźnię bardzo mocno - opowiada Tomasz Stachura, płetwonurek i odkrywca.
Bursztynowa Komnata na zamku w Niemodlinie daje wyobrażenie zaginionego oryginału. Odkrywcy wraku przypuszczają, że Komnata może się znajdować w ładowni parowca. Karlsruhe w ostatni rejs wyruszył 11 kwietnia 1945 roku, kiedy Rosjanie zdobyli już Królewiec.
Na przeładowanym pokładzie było prawie 1100 osób, w większości uciekinierów z Prus Wschodnich. Statek miał dotrzeć do Danii, ale 13 kwietnia został zaatakowany przez radzieckie samoloty i zatopiony na północ od Ustki. Uratowano 91 osób.
- Znajduje się tam sprzęt wojskowy oraz skrzynie. Dosyć spora liczba skrzyń - mówi Tomasz Zwara, płetwonurek.
Tajemniczy ładunek waży ponad 300 ton. - Priorytetem była wówczas ewakuacja ludzi, ale wstawiono tam ładunek, w związku z czym jednym z prawdopodobieństw jest to, iż znajdują się tam elementy Bursztynowej Komnaty - ocenia Tomasz Zwara.
"Przypadek jest bez precedensu"
Statek zbudowany w 1905 roku zatonął pionowo. Jego dziób złożył się jak harmonijka, a skrzynie przemieściły.
- Leży dość głęboko, dość daleko od brzegu, także pewnie nurkowanie tam, wydobywanie obiektów z tego wraku, będzie bardzo trudne - jest zdania Marcin Westphal z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Dar Prus dla cara Rosji, zrabowany z Carskiego Sioła, ostatni raz był widziany na zamku w Królewcu. Rosjanie twierdzą, że pod koniec wojny Bursztynowa Komnata mogła tam spłonąć, ale równie dobrze zostać wywieziona. Tajemnicę do grobu zabrał gauleiter (kierownik okręgu) Prus Wschodnich Erich Koch. Nazista zmarł w więzieniu w Barczewie w 1986 roku.
- Przypadek jest bez precedensu, bo zabytki giną, zostały niszczone, zrabowane, ale to, że tak duży obiekt przepadł zupełnie bez wieści, jest raczej sytuacją wyjątkową - podkreśla profesor Andrzej Sakson z Instytutu Zachodniego imienia Zygmunta Wojciechowskiego.
Jeżeli potwierdzą się przypuszczenia, zaginiony skarb może przestanie być tylko mitem.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Marek Cacaj | Baltictech