Za słowa radnego PiS Dariusza Mateckiego o pedofilach w adwokaturze środowisko prawnicze żąda publicznych przeprosin i grozi procesem. Radny miał naruszyć dobra osobiste adwokatów i zniesławić polskich prawników. Chodzi o wypowiedź, która padła w Szczecinie podczas niedzielnej akcji przeciwko ukrywaniu czynów pedofilskich w Kościele. Teraz radny - i kandydat Prawa i Sprawiedliwości do parlamentu, łagodzi swoje słowa.
- Jeśli chcą robić tego typu manifestacje, to niech robią również pod siedzibami adwokatury, pod siedzibami Związku Nauczycielstwa Polskiego, ponieważ również w tych zawodach zdarzają się pedofile równie często, co w Kościele katolickim - stwierdził 25 sierpnia Dariusz Matecki podczas niedzielnej manifestacji w Szczecinie przeciwko ukrywaniu czynów pedofilskich przez kościelnych hierarchów.
Dariusz Matecki uznał akcję za atak na Kościół, a środowisko prawnicze uznało jego wypowiedź o pedofilach wśród adwokatów za naruszenie dóbr osobistych. - Zniesławił kilkadziesiąt tysięcy osób w Polsce. Jest to rzecz, która nie ujdzie mu płazem. Z całą pewnością - tłumaczy Włodzimierz Łyczywek, dziekan Szczecińskiej Izby Adwokackiej.
Według dziekana Szczecińskiej Izby Adwokackiej wypowiedź radnego jest nieprawdziwa i godzi w zawód zaufania publicznego, jakim jest adwokat. - Pod kątem etycznym i moralnym te słowa, ta wypowiedź, była wypowiedzią zdecydowanie nie na miejscu. Osobiście nie znam żadnego przykładu, przypadku, gdzie fakt popełnienia przestępstwa byłby ukrywany przez jakąkolwiek radę adwokacką w naszym kraju - mówi Paulina Gurgacz, adwokat.
"To nie był cel mojej wypowiedzi"
Za pomówienie środowisko prawnicze zażądało publicznych przeprosin. Grozi też procesem, jeśli do nich nie dojdzie. Przedstawiciele szczecińskiej adwokatury w piśmie do radnego podkreślają, że o przypadkach pedofilii i jej ukrywaniu w swoich szeregach nie słyszeli.
- Przypadków pedofilii w adwokaturze, ja mogę powiedzieć o 50 latach szczecińskiej izby, nie było - zapewnia Włodzimierz Łyczywek.
- Nie ma takiego zjawiska, jak systemowe krycie przestępców seksualnych. To Kościół rzymskokatolicki zbudował taki system - uważa Bogna Czałczyńska z grupy Dziewuchy Dziewuchom.
Dariusz Matecki adwokatów przeprasza i tłumaczy, że nie chciał ich obrazić. - To nie był cel mojej wypowiedzi, żeby szczecińscy szczególnie adwokaci poczuli się jakkolwiek urażeni, poczuli się tym dotknięci. Było to stwierdzenie ogólne, że w różnych zawodach zdarzają się przypadki pedofilii i wcale nie najczęściej wśród księży Kościoła katolickiego - tłumaczy Dariusz Matecki.
"Nie znam żadnej Emi"
Szczeciński radny Prawa i Sprawiedliwości kontrowersje budzi nie po raz pierwszy. Jego wypowiedzi często wywołują skrajne emocje. Po jednym z wpisów radnego w mediach społecznościowych internetowy hejt i groźby dotknęły dziennikarkę "Gazety Wyborczej".
- Mój tekst spowodował, że polityk, osoba publiczna, radny szczuje na mnie użytkowników internetu - opowiada Joanna Kowalewska, dziennikarka "Gazety Wyborczej".
W sprawie publikacji radnego PiS-u w prokuraturze toczą się dwa postępowania. Jedno dotyczy funkcjonariusza publicznego, a drugie - znieważenia osób z powodu ich przynależności narodowościowej. Prokuratura Okręgowa w Szczecinie informuje, że oba postępowania są w toku.
- To wszystko robi osoba, która dla resortu sprawiedliwości prowadzi takie media społecznościowe jak Facebook, Twitter, czy też Instagram. Taka osoba nie może pozwolić sobie na swoich fanpejdżach do nawoływania do nienawiści - uważa Jolanta Kowalewska.
W rozmowie z dziennikarzem TVN24 radny przyznał, że pracuje dla Ministerstwa Sprawiedliwości i ma umowę zlecenie na 3000 złotych netto. Od razu zastrzega, że z ostatnią aferą w resorcie nie ma nic wspólnego. - Nie znam żadnej Emi, co było mi przypisywane. Nigdy nie podlegałem bezpośrednio ministrowi Piebiakowi - zapewnia.
Dariusz Matecki jest kandydatem do Sejmu z list PiS.
Autor: Aneta Regulska / Źródło: Fakty w Południe
Źródło zdjęcia głównego: tvn24