Demokraci po porażce Kamali Harris i po trudnej kampanii ze zmianą kandydata wydają się być w rozsypce. Brakuje silnego głosu sprzeciwu wobec chaotycznej polityki, który skupiłby jej przeciwników, ale wystawił się też na wściekłe ataki i groźby Trumpa. To także słabość republikanów, bo Kongres pod ich wodzą zadowolił się rolą marionetki Białego Domu.
Od przegranej Kamali Harris minęło właśnie pięć miesięcy. Od zaprzysiężenia Donalda Trumpa - niecałe trzy. W polityce to bardzo dużo czasu, ale demokraci wciąż nie wiedzą, dlaczego stracili Biały Dom.
Ich była kandydatka wycofała się na razie z aktywnej działalności politycznej, choć ma rozważać start w wyborach na gubernatora Kalifornii. Bardzo rzadko pokazuje się publicznie, a jeszcze rzadziej zabiera głos. Ale kilka dni temu niespodziewanie pojawiła się na spotkaniu z lokalnymi liderkami i stwierdziła ironicznie, że nie powie im: "a nie mówiłam!".
Tyle że to nie jest diagnoza. Jednym z nielicznych, który próbuje zrobić rachunek sumienia i bije się w pierś, jest współkandydat Harris, gubernator Tim Walz.
- Kiedy krytykuję, to tylko siebie. To moja wina, bo moje nazwisko było na karcie wyborczej. Myślę, że wiceprezydent (Kamala Harris - przyp. red.) ma na myśli to, że można się tego było po nim spodziewać. Ale najważniejsze pytanie brzmi: dlaczego wyborcy nie uznali, że jesteśmy od nich lepsi - mówi Tim Walz, gubernator Minnesoty, były kandydat na wiceprezydenta.
Najgorszy taki wynik demokratów od ponad 30 lat
Demokraci mają być wewnętrznie podzieleni. Panuje powszechne przekonanie, że partia powinna aktywniej krytykować działania prezydenta Trumpa, ale tego nie robi. Niezadowoleni mają być i wyborcy, i sami działacze.
Partyjne "doły" demokratów są wściekłe. Nie tylko na prezydenta Trumpa i Elona Muska, ale też na swoich liderów. Rośnie ochota, by ich zastąpić. Frustracja zwykłych demokratów jest ewidentna - ocenia Public Broadcasting Service.
Co widać w sondażach. Na pytanie: "czy jesteś zadowolony z działań swojej partii?", aż 76 procent wyborców republikanów odpowiada twierdząco. Z działań Partii Demokratycznej zadowolona jest niewiele ponad połowa ich zadeklarowanych wyborców. To najgorszy wynik od ponad 30 lat.
Tymczasem niestabilna sytuacja na rynkach i groźba wojny handlowej to dla demokratów, w sensie politycznym, okazja.
"Po listopadowej przegranej demokraci nie potrafili sformułować jednego spójnego przekazu. "Dzień wyzwolenia" Trumpa może być dla nich nowym otwarciem. Demokraci mają nadzieję, że krytyka ceł dotknie nie tylko prezydenta, ale w ogóle republikanów" - czytamy w Politico.
Temat ceł jest ważny dla wszystkich wyborców
Dlatego o cłach i sytuacji gospodarczej demokraci zaczęli w tych dniach mówić coraz częściej. To dla nich najbezpieczniejszy temat, z którym wszyscy wyborcy mogą się utożsamiać.
- Donald Trump podjął najgłupszą decyzję. Te cła będą kosztować przeciętną amerykańską rodzinę pięć tysięcy dolarów rocznie - wskazuje Chuck Schumer, lider demokratów w Senacie.
- Zamiast obniżać koszty życia, Donald Trump je podnosi. Inflacja rośnie. Na naszych oczach republikanie niszczą gospodarkę. Celowo zadają Amerykanom ból - mówi Hakeem Jeffries, lider demokratów w Izbie Reprezentantów.
W cieniu pozostaje były prezydent Joe Biden i większość polityków z jego rządu. Wyjątkowo mocno głos zabrał Barack Obama - dopytywany na spotkaniu ze studentami, co sądzi o obecnej administracji.
- Wyobraźcie sobie, że zrobiłbym coś podobnego. Że na przykład cofnąłbym akredytację do Białego Domu dla telewizji Fox News. Śmiejecie się, ale przecież dokładnie z tym mamy do czynienia. To nie do pomyślenia, że partie, które dzisiaj milczą, tolerowałyby podobne zachowanie u mnie lub u moich poprzedników - mówi Barack Obama, były prezydent Stanów Zjednoczonych.
Choć przyczyny przegranej nie zostały zdiagnozowane, demokraci zaczęli się mobilizować. W miniony weekend współorganizowali antyrządowe protesty. Partyjny komitet ogłosił powołanie "pokoju dowodzenia", czyli specjalnej komórki, która ma nieustannie pracować nad tym, jak pokonać Donalda Trumpa - ma punktować jego błędy i docierać do jak najszerszego grona wyborców.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: JIM LO SCALZO/PAP/EPA