Przedwyborczy pokaz siły PiS-u w Sejmie, czyli nagły wniosek premiera o wotum zaufania dla rządu. To była okazja do pokazania, że PiS wciąż ma na Wiejskiej większość, a także do ataku na opozycję, którą premier wezwał, by "przestała judzić".
Prezydent i premier w trybie pilnym zwołali w czwartek w Sejmie debatę w sprawie wotum zaufania dla rządu.
- Jeżeli macie wystarczającą liczbę głosów, to odwołajcie nas, albo przestańcie jątrzyć, przestańcie judzić, przestańcie wymyślać tematy zastępcze - apelował z trybuny sejmowej Mateusz Morawiecki.
Taki zabieg w polityce nazywa się próbą wyjścia do przodu, próbą przykrycia wyborczych kłopotów i PiS-u, i prezydenta.
- Polska dzisiaj potrzebuje zgody i dobrego współdziałania władz wykonawczych: rządu i prezydenta - mówił prezydent Andrzej Duda.
W działaniach PiS-u chodzi przede wszystkim o odwrócenie uwagi od rozpędzającej się coraz bardziej kampanii Rafała Trzaskowskiego i od wieczornego głosowania nad odwołaniem ministra Łukasza Szumowskiego.
Ale nie tylko.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji ekipy "Faktów" TVN pomysł z wezwaniem rano do pałacu Mateusza Morawieckiego, a kilka godzin później przeprowadzenia głosowania nad wnioskiem o wotum zaufania dla rządu, to również efekt tego, że otoczenie prezydenta w pałacu słabo ocenia dotychczasową pracę sztabowców PiS-u. Stąd plan na przejęcie inicjatywy.
- Pali im się grunt pod nogami. Boją się i robią sobie kampanię w parlamencie - ocenia działania PiS-u Robert Biedroń, kandydat na prezydenta z ramienia Lewicy.
- Pięć lat tej władzy minęło, więc lepiej chyba byłoby mówić o własnych dokonaniach, a nie przez cały czas próbować odnosić się do opozycji - mówił o wystąpieniu szefa rządu Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Polski.
Wniosek Tuska, krytyka opozycji
To nie pierwszy raz, gdy szef rządu mówi "sprawdzam" sejmowej większości, i gdy oczywiście takie głosowanie wygrywa.
Po wotum zaufania po wybuchu afery taśmowej sięgał na przykład premier Donald Tusk, co krytykowała ówczesna opozycji.
- Pan premier konsekwentnie robi wszystko, żeby odwrócić uwagę opinii publicznej od treści taśm - mówił w 2014 roku Jarosław Gowin.
Dziś to PiS z jednej strony próbuje odwrócić uwagę od swoich problemów, a z drugiej mobilizować własny elektorat przed pierwszą turą wyborów.
- To wszystko są polityczne sztuczki, które mają przykryć naszą rzeczywistość, a rzeczywistość jest taka, że wychodzimy z najgłębszego kryzysu co najmniej od 30 lat - mówił o działaniach opozycji Morawiecki.
Bez niespodzianki
Nawet nagła wizyta prezydenta w Sejmie nie zmieniła tego, że Andrzej Duda po trwającym 12 minut wystąpieniu po prostu wyszedł nie odpowiadając na żadne pytanie dziennikarzy.
- Dzisiaj Morawiecki z Dudą na polecenie Kaczyńskiego próbują zaklinać rzeczywistość, a rzeczywistość jest taka, że w sierpniu Polska będzie miała nowego prezydenta - uważa Tomasz Trela, szef sztabu Roberta Biedronia.
Głosowanie w Sejmie poprzedziły pytania, na które każdy poseł miał minutę.
- Gdyby pan był człowiekiem honoru, za Szumowskiego, za Banasia podałby się pan do dymisji, a nie błagał o wotum zaufania - mówił w Sejmie szef PO Borys Budka.
- To było jedno z najbardziej bezczelnych wystąpień w historii tej Izby. To nie było historyczne wystąpienie, tylko histeryczne. Ustawka pod Andrzeja Dudę - przekonywał Władysław Kosiniak-Kamysz, kandydat na prezydenta z KP Koalicji Polskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Niespodzianki nie było. Zjednoczona Prawica obroniła swój rząd.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN