Decyzją diecezji kieleckiej ksiądz, który miał gwałcić i okaleczać dwunastoletnią dziewczynkę, został odwołany z pełnionych obowiązków i nie będzie uczył religii w szkole. Dzieje się to dopiero po wielu latach od tamtych dramatycznych wydarzeń i dopiero po tym, jak materiał o tej sprawie pojawił się w "Faktach" TVN.
- Ból. Nie dość, że fizyczny, to jeszcze czułam się po prostu strasznie brudna. Do tego stopnia się wstydziłam, że bałam się tego powiedzieć rodzicom – opowiada pani Marianna, ofiara księdza pedofila.
Po opisanych przez panią Marianne wydarzeniach duchowny trafił do parafii w województwie świętokrzyskim, gdzie do jego obowiązków należało nauczanie religii w szkołach. W jego obronie wystąpił proboszcz parafii. Pytany o oskarżenia stwierdził, że "każdego można pomówić".
Innego zdania zdaje się być biskup diecezji kieleckiej, który po emisji materiału w "Faktach" odwołał duchownego z pełnionych funkcji.
- To już jest faktem. Dzisiaj właśnie ksiądz biskup już księdza odwołał z tych pełnionych obowiązków – przekazał ksiądz Mirosław Cisowski, rzecznik prasowy diecezji kieleckiej.
Do czasu wyjaśnienia sprawy duchowny nie będzie uczył religii w pobliskich szkołach. Już raz taki zakaz miał – po pierwszym śledztwie i zgłoszeniu gwałtu w 2015 roku.
Wspominając pierwsze zgłoszenie pani Marianna mówi, że najpierw bała się wskazać sprawcę. Dopiero potem przyznała, że to ksiądz. Prokuratura w Miechowie postępowanie umorzyła. Kolejne prowadzi od czerwca 2020 roku. - Ja mam poczucie, że oni chcą to zamieść pod dywan – mówi pani Marianna.
Oczekiwania na działania prokuratury
Prokuratura przekonuje jednak, że śledztwo trwa, bo działa skrupulatnie, by - jak można przeczytać w oświadczeniu opublikowanym po emisji wtorkowego materiału - chronić prawa pokrzywdzonej. Śledczy chcą zweryfikować jej wiarygodność, bo na podstawie opinii psychologa mają co do tego wątpliwości.
"Zgromadzone dotychczas dowody nie pozwalają na wskazanie jako sprawcy osoby duchownej" – dodano w oświadczeniu.
- Dowodów byłoby wiele, gdyby faktycznie ktoś ich przypilnował. Gdyby przesłuchanie sprawcy było w odpowiednim czasie i byłyby skonfiskowane jego laptop i telefon. Wyszłyby SMS-y, które do mnie pisał w środku nocy z literką "L", które miały oznaczać seks oralny – odpowiada pani Marianna.
Według wyznań Marianny, prowadzący kółko biblijne ksiądz zaczął ją dręczyć rok po opuszczeniu seminarium.
- Jeśliby tak było, to rzeczywiście jest to bardzo smutne i przykre dla nas, że rzeczywiście w ramach formacji nie potrafimy zweryfikować jakoś osobowości tego człowieka – mówi ksiądz Mirosław Cisowski. - Zobaczymy, czy te zarzuty się potwierdzą. Wiem, że ten ksiądz chyba miał troszkę dłuższą drogę do święcenia, więc może tam pojawiły się z jego strony, czy ze przełożonych, jakieś wątpliwości – dodaje.
Dochodzenie kościelne w sprawie księdza zostało zawieszone po umorzeniu śledztwa przez prokuraturę. Kuria - mimo obowiązku - nie zgłosiła sprawy do Watykanu. Teraz czeka na działania prokuratury.
Marianna też. - Czuję po prostu rozpacz. To już nawet nie jest złość – wyjawia ofiara księdza pedofila.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN