Pandemia tylko pogłębiła bardzo poważny problem. Zdalne lekcje przed komputerem, brak ruchu, zabaw i ćwiczeń na świeżym powietrzu skończyły się nadwagą u wielu dzieci. Niektóre z nich ważą nawet dwa razy więcej, niż powinny. Lekarze to widzą, dlatego proponują turnusy odchudzające.
Każdy zgubiony gram ma wielką wagę, nawet jeśli pacjentom turnusu leczenia otyłości w Radziszowie śnią się chipsy i ciastka, a podczas ćwiczeń marzą, że jadą do sklepu po upragnionego loda.
- Przytyłem jakieś 20 kilo na samej pandemii – mówi Antek Ożóg, uczestnik turnusu.
Nie tylko Antkowi lockdown zaszkodził. - Dużo jadłem, nigdzie nie wychodziłem, bo była pandemia – opowiada kolejny uczestnik Maks Bobek.
Dlatego zespół lekarzy, terapeutów i dietetyków z dziecięcego szpitala im. św. Ludwika w Radziszowie niedaleko Krakowa zorganizował popandemiczne turnusy leczenia otyłości.
- Mamy dzieci, które ważą powyżej stu kilo. Bywa, że mają więcej niż dwa razy należną masę ciała. Problem jest naprawdę duży – zwraca uwagę dr Grażyna Spychałowicz-Brol, specjalistka pediatrii i rehabilitacji medycznej ze Szpitala Dziecięcego im. św. Ludwika w Radziszowie.
- Będą niedługo wakacje, będziemy pływać w morzu, trzeba będzie się opalać i trzeba schudnąć – mówi o swoich motywacjach Maciek Windak, uczestnik turnusu. - Chciałbym też ładnie wyglądać – dodaje.
"Dobry wygląd" jest równie ważny jak zdrowie, które sypie się nastolatkom pod naporem kilogramów. Czterotygodniowy turnus ma zaszczepić w młodych pacjentach zdrowe nawyki.
Jak dzień rozpoczynają młodzi pacjenci?
Uczestnicy turnusu w Radziszowie pierwszy trening rozpoczynają tuż po pobudce. - Żeby podkręcić metabolizm przed śniadaniem, później idą na śniadanie, a potem znów wracają do nas – wyjaśnia Jagoda Pitala, fizjoterapeutka ze szpitala w Radziszowie.
Dzienny limit spożywanych posiłków nie może przekraczać 1800 kalorii, czyli o kilkaset mniej niż przewiduje nastolatkowa norma. Niektórzy, w szpitalnym sklepiku, próbowali limity nagiąć.
- Weszłam do sklepiku, bo chciałam o coś zapytać i widziałam dwie pacjentki, które chciały sobie kupić drożdżóweczki – mówi Ewa Grajewska-Burda, dietetyczka.
- To jest swoisty zespół odstawienia wtedy, kiedy zmniejszamy ilość kalorii, ilość węglowodanów. Pojawiają się nawet napady niezadowolenia połączone z takimi napadami agresji – tłumaczy dr Grażyna Spychałowicz-Brol.
Drugi tydzień - jak wspominają uczestnicy turnusu - był już łatwiejszy, aż żal im wyjeżdżać. - Jeden, najgorszy minus to jest, że za trzy dni wyjeżdżam – mówi Maks Bobek.
Wszystkim podopiecznym udało się zrzucić zbędne kilogramy, a rekordzista stracił siedem kilo.
- Mama powiedziała, że jak przyjadę do domu, to wszyscy się będą odchudzać, nawet babcia – opowiada Maciek Windak, jeden z uczestników turnusu.
Autor: Renata Kijowska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN