W ciągu jednej doby w Indiach potwierdzono ponad 412 tysięcy nowych zakażeń koronawirusem. Każdego dnia lekarze muszą decydować o tym, komu uratują życie, bo łóżek, tlenu i respiratorów na pewno nie wystarczy dla wszystkich chorych. Jednym z takich lekarzy jest Rohan Aggarwl, zaledwie 26-latek z Delhi. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
Rohan Aggarwal nie ma wątpliwości - to będzie kolejny trudny dzień. Mężczyzna pracuje jako lekarz rezydent w jednym ze szpitali w Delhi. Ma zaledwie 26 lat. Nie zrobił jeszcze specjalizacji, ale druga fala zakażeń koronawirusem w Indiach zmusiła go do skoku na głęboką wodę. Każdego dnia Rohan staje przed trudnym wyborem – musi decydować, komu uratuje życie.
- To nie powinno zależeć od nas. Jesteśmy tylko ludźmi. W tej chwili musimy to robić. Panuje tu depresyjna atmosfera. Potrzebujemy przerwy, godziny poza szpitalem, by móc się pozbierać, by odetchnąć przez chwilę – opowiada.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
5 maja w Indiach potwierdzono najwięcej nowych zakażeń od początku pandemii. Infekcję wykryto u ponad 412 tysięcy osób. Tego samego dnia, według oficjalnych statystyk, zmarło prawie cztery tysiące zakażonych osób. Indyjski system opieki zdrowotnej balansuje na krawędzi. Szpitale walczą o łóżka i tlen dla pacjentów. Rohan praktycznie nie wychodzi z pracy. Jego dyżury trwają nawet 28 godzin.
- Jesteśmy bardzo zmęczeni, wyczerpani. Nasi pacjenci są w naprawdę ciężkim stanie. Musimy się nimi opiekować, to nasz obowiązek – opowiada.
Każdego dnia do Rohana dzwonią znajomi, błagając o to, by uratował ich bliskich. Bez względu na to, jak bardzo się stara, większości osób nie jest w stanie pomóc.
Na izbie przyjęć panuje tłok. Placówka, która jest przeznaczona dla 275 pacjentów, ma ich prawie 400. Lekarze umieszczają chorych nawet w pomieszczeniach gospodarczych. - Wykorzystujemy nasze zasoby najlepiej, jak potrafimy. Korzystamy ze wszystkiego. Wszyscy pracujemy bez przerwy dzień i noc – opowiada Rohan Aggarwal.
"Trzecia fala jest nieunikniona"
Rohan nadal mieszka z rodzicami, jak wielu młodych Hindusów, i nieustannie martwi się o ich zdrowie. Stara się izolować, ale zdaje sobie sprawę z tego, że pomimo środków bezpieczeństwa, których przestrzega, może przynieść wirusa do domu. Bez względu na to, gdzie jest, nieustannie myśli o swoich pacjentach i osobach, których nie potrafił uratować.
- Cały czas słyszymy ten dźwięk w naszych głowach. Nawet kiedy śpimy. Słyszymy szum szpitala, dźwięki dobiegające z oddziału intensywnej terapii. To się nigdy nie kończy – twierdzi Rohan Aggarwal.
Światowa Organizacja Zdrowia poinformowała, że w ubiegłym tygodniu prawie połowę zakażeń i jedną czwartą zgonów zgłoszonych na świecie potwierdzono w Indiach. Przez ponad miesiąc Delhi utrzymywało, że indyjski wariant nie ma związku z obecnym wzrostem zakażeń. Teraz rząd twierdzi co innego. Naukowcy przewidują, że do połowy czerwca liczba wszystkich przypadków zakażeń w Indiach sięgnie około 50 milionów. Szczyt drugiej fali zachorowań jeszcze nie nastąpił, a eksperci już mówią o kolejnych.
- Trzecia fala jest nieunikniona, biorąc pod uwagę to, jak rozprzestrzenia się wirus. Nie jest jasne, jaka to będzie skala. Musimy stopniowo przygotowywać się na kolejne fale zakażeń – uważa Krishnaswamy VijayRaghavan, doradca rządu ds. walki z pandemią.
Gwałtowny wzrost zakażeń zbiegł się ze spadkiem liczby szczepień spowodowanym brakiem dostępności szczepionek. Do tej pory w Indiach podano ponad 160 milionów dawek.
Choć Rohan jest nieustannie narażony na ryzyko, wciąż nie został zaszczepiony. Młody lekarz zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli zachoruje na COVID-19, najprawdopodobniej nie będzie mógł liczyć na wolne łóżko w szpitalu.
Autor: Justyna Kazimierczak / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS