Ktoś, kto tego nie przeżył może sobie tylko wyobrażać, co znaczy być ofiarą żywiołu. Powodzianie walczą ze skutkami wielkiej wody i wielkiej traumy. Pytani o to, jak się czują, mówią często, że na razie trzyma ich adrenalina. Kiedy opadnie, bedą potrzebowali specjalistycznej pomocy psychologicznej. Do tego czasu terapią niech będzie dla nich zwykła ludzka życzliwość.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Nie było czasu na myślenie, kiedy musieli uciekać z domu. Ratować siebie i swoich bliskich. Teraz tam, gdzie woda. opadła są ogromne emocje: bezsilność, bezradność i brak poczucia bezpieczeństwa.
- Jest jedzenie, jest picie, jest wszystko, tylko po prostu nie ma dachu nad głową - mówi jedna z mieszkanek terenów powodziowych. - Wszystko poszło, myśleliśmy chociaż, że w środku coś jest, a tutaj nawet ściany nie ma nic - wtóruje jej kolejna mieszkanka.
"Można to porównać z wojną"
Stracili domy, miejsca pracy, ale woda zabrała też ich plany i marzenia. - Życie zaczyna się od nowa tak naprawdę. Potrzebujemy tutaj wszyscy pomocy takiej psychicznej - mówi mieszkanka.
Ze wsparciem przychodzą Pracownicy Centrum Pomocy Rodzinie w Policach w Zachodniopomorskiem.
- Można to porównać z wojną, po prostu z konfliktem zbrojnym. Ci ludzie stracili wszystko. To nie jest ważne, że nie spadła tam bomba - komentuje Jacek Ciechowicz, specjalista interwencji kryzysowych.
Są w gotowości, żeby w tej "wojnie" ich wspierać. O każdej porze dnia i nocy. Wystarczy zadzwonić pod ten bezpłatny numer telefonu:
21 i 22 września dyżur pełni również pan Jacek. - Zadaje się pytania: jak pomóc. No po prostu słuchać w pierwszym momencie. Nie zadawać za dużo pytań - mówi Jacek Ciechowicz.
Bo kiedy wraz z domem wali się całe życie, albo z dnia na dzień traci się jedyne źródło dochodu, nie wystarczą tylko słowa pocieszenia.
- Unikamy mówienia takich rzeczy, że "będzie dobrze", "jakoś sobie poradzisz", "mogło być gorzej" - mówi Teresa Abram, specjalistka interwencji kryzysowej. - To jest tak jakbyśmy lekceważyli to, co ci ludzie przeżywają, a dla nich to jest koniec świata - podkreśla Jacek Ciechowicz.
Dlatego Beata Karlińska, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Policach apeluje do premiera, żeby na tereny objęte klęską żywiołową natychmiast skierować z całej Polski jak największą liczbę specjalistów pomagających w sytuacjach kryzysowych.
- Tym ludziom potrzebny jest drugi człowiek, który ich przygotuje na zmiany. To nie zawsze jest psycholog. Interwent kryzysowy na początek - mówi Beata Karlińska, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Policach.
Osoba, która pomoże im ułożyć plan działania, przygotuje na nową rzeczywistość, a jednocześnie da nadzieję, że nie wszystko stracone. Bo oni teraz żyją w strachu i niepewności.
- Do tej pory nie wiemy na czym stoimy i tak naprawdę zostaliśmy bez domu - mówi jedna z mieszkanek terenów dotkniętych powodzią. - Zalała mnie woda. Straciłam wszystko, miałam taki rehabilitacyjny dom przystosowany do potrzeb osoby niewidomej - dodaje inna.
- Teraz musimy ich przygotować do zmiany warunków zamieszkania, może miejsca zamieszkania, zmiany szkoły - podkreśla Beata Karlińska.
"Nie bójmy się pomagać"
Pracownicy socjalni, którzy pracują na miejscu, często są w podobnej sytuacji i muszą martwić się o swój los.
- PCPR w Kłodzku jest zalany, więc oni sami również potrzebują pomocy. Tutaj potrzebni są - tak jak i w innych miejscach - pomocnicy zewnętrzni - zwraca uwagę Beata Karlińska.
- Te osoby na razie muszą tak naprawdę zobaczyć jak w najbliższych dniach będzie wyglądało ich życie, więc też nie oszukujmy się, że w tym momencie będzie się odbywała jakaś psychoterapia - mówi Michalina Kulczykowska psycholożka, specjalistka interwencji kryzysowej.
Czasami od słów ważniejsze są gesty. - Nieraz słowa są w ogóle niepotrzebne. Tylko usiądnięcie obok, po prostu ludzkie towarzyszenie - mówi Jacek Ciechowicz.
Trauma i zespół stresu pourazowego
Ważne, żeby nie unikać rozmów z dziećmi i spróbować im wytłumaczyć, co się teraz dzieje.
- Do małego, pięcioletniego dziecka mówimy inaczej niż do nastolatka, aczkolwiek mówimy szczerze i uczciwe. Nie zatajamy żadnych informacji - instruuje Michalina Kulczykowska.
- Jeśli nie wiemy, kiedy wrócimy do domu, to po prostu powiedzieć, że w tym momencie nie wiem, kiedy wrócimy do domu. Postaramy się wszyscy, żeby jak najszybciej wrócić do tego domu - dodaje Jacek Ciechowicz.
Na razie działa adrenalina, ale najgorszy moment przed nimi. Zdaniem specjalistów po takim kataklizmie wielu z nich zmierzy się z traumą i zespołem stresu pourazowego. Bo nie da się przygotować psychicznie na to, z czym muszą się zmierzyć.
- Poczucie osamotnienia, zostawienia, że teraz nami się nikt nie interesuje i wtedy tak naprawdę taka pomoc terapeutyczna, psychologiczna, wsparcie jest najważniejsza - podkreśla Jacek Ciechowicz.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24