Trudno policzyć kilometry, które przejechał po płycie wrocławskiego lotniska. Jako strażak Marek Łodygowski czuwał nad bezpieczeństwem pasażerów i było to jego życiem. Wszystko zmieniło się, kiedy usłyszał dramatyczną diagnozę. W walce ze stwardnieniem bocznym zanikowym pomaga mu nie tylko rodzina i oddani przyjaciele, ale również nadzieja na zatrzymanie śmiertelnej choroby. W tym może pomóc eksperymentalny lek.
Strażak przepracował w porcie lotniczym Wrocław-Strachowice 23 lata. Pierwsze niepokojące objawy zauważył dwa lata temu. Choroba w pierwszej kolejności zaatakowała aparat mowy, dlatego Pan Marek do komunikacji coraz częściej używa syntezatora mowy – dłuższe wypowiedzi pisze w aplikacji na telefonie, który je „odczytuje”.
- Przeczytałem w internecie: dwa do czterech lat. Straciłem chęć do życia, myślałem: dlaczego ja? Dlaczego tak straszna jest ta choroba? – opowiada reporterowi „Faktów po południu”. – Już nie prowadzę auta, jestem coraz słabszy. Leki, aparatura. Ale staram się tak to wszystko układać, by jeszcze trochę korzystać – dodaje.
Stwardnienie boczne zanikowe atakuje układ nerwowy i doprowadza do zaniku mięśni, także tych, które odpowiadają za oddychanie. Dlatego Pan Marek musiał zrezygnować ze swojej wielkiej pasji – motocykli. Jednak bracia z klubów z całej Polski nie zostawili go w potrzebie.
- To jest największy twardziel, jakiego znam - przyznaje jego przyjaciel, Sławek ps. „Dziki” z „Unknown Biker's MC Poland”. Marek nazywa go swoim „Aniołem Stróżem”. Motocykliści oraz koledzy z pracy wspierają go i zbierają pieniądze na eksperymentalny lek ze Stanów Zjednoczonych, Genervon GM604, który jest ostatnią szansą dla chorego na ALS.
- Niestety nie ma możliwości ściągnięcia tego leku inaczej, niż poprzez prywatny import – tłumaczy Robert ps. „Ramms”. - Czas gra tutaj na naszą niekorzyść, bo choroba postępuje, więc im szybciej nam się uda, tym lepiej - dodaje Sławek ps. „Dziki”.
Dlatego zbierają pieniądze gdzie tylko mogą - ostatnio zorganizowali charytatywny koncert, w którym zagrał między innymi wrocławski zespół „The Walkers”. - Marek cały czas w nim uczestniczył, potem sam wziął gitarę i zagraliśmy wspólnie „Smoke on the Water”. Nie miał żadnych pomyłek, wszystko wyszło naprawdę gładko i pięknie – opowiada Arek Swornowski, perkusta „The Walkers”. - Tu ukłon do moich braci z klubu. Pomagają bardzo - mówi.
Pan Marek ma dla kogo walczyć. Cztery miesiące temu urodził się jego wnuczek, Ignacy. Pomagać strażakowi można wpłacając darowizny na specjalne subkonto Stowarzyszenia „Gramy o Życie”:
76 9588 0004 0000 6044 2000 0170
Autor: Mateusz Kudła / Źródło: tvn24