Dzięki pracy ukraińskich ornitologów wciąż prowadzone są badania populacji ptaków. Ornitolodzy monitorują zniszczenia przyrody spowodowane wywołaną przez Rosję wojną, a także współpracują z rolnikami. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
Skąd wiemy, że tego lata para orlików mieszkających w rezerwacie Równe doczekała się potomstwa? Dzięki fotopułapkom i pracy ornitologów z Ukraińskiego Towarzystwa na rzecz Ochrony Ptaków. Mimo katastrofy klimatycznej, mimo wojny, oni się nie poddają.
- Musimy kontynuować naszą pracę niezależnie od warunków zewnętrznych. To jest niezwykle ważne. Obecnie robimy dokładnie to samo, co przed wojną. Mamy jedynie ograniczenia terytorialne - mówi dr Oleg Dudkin z Ukraińskiego Towarzystwa na rzecz Ochrony Ptaków.
Na przyrodę Ukrainy patrzą jako na unikatowe bogactwo, które należy do całej Europy, i za które Ukraińcy są odpowiedzialni. Wiele ptaków migruje z zachodu kontynentu w stronę Afryki lub Bliskiego Wschodu, a Ukraina jest dla nich ważnym przystankiem. Aktywiści obserwują i liczą poszczególne populacje, montują kamery, edukują.
- Robią zadziwiająco dużo, jak na te warunki. Nam to, oczywiście, trudno oceniać, bo nam wydaje się, że nie da się pracować w obszarze, gdzie trwa wojna - podkreśla dr Jarosław Krogulec z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Zajęcia dla dzieci i spacery ornitologiczne
Przez cały lipiec w Kijowie aktywiści organizowali spacery ornitologiczne. W planach mają też zajęcia dla dzieci ze wschodu Ukrainy, bo oglądanie ptaków może działać uspokajająco, nawet terapeutycznie. Ukraińskie Towarzystwo nie zajmuje się tylko ptakami - walczy też o ponowne nawodnienie torfowisk, o ochronę lasów pierwotnych.
- To trudne zadanie. Brakuje nam pieniędzy, ale ludzie są zdeterminowani, żeby kontynuować pracę, żeby swoim wysiłkiem zrekompensować brakujące środki. Nasi eksperci i wolontariusze nie domagają się wynagrodzenia. Wielu pracuje za darmo, bo najważniejsza jest ochrona przyrody - mówi dr Oleg Dudkin.
Kontynuują swoją pracę, choć z powodu wojny niektóre zagraniczne programy i fundusze zostały wstrzymane. Budki lęgowe i kamery, dzięki którym możemy podglądać rodziny sów płomykówek, zainstalowano w maju dzięki wsparciu ornitologów z Niemiec.
- Ukraińcy zdobywają projekty międzynarodowe, między innymi ten pod Odessą to projekt finansowany przez Endangered Landscape Programme. Żeby zdobyć te pieniądze, a jeśli pamiętam, to jest 5 milionów dolarów, to naprawdę trzeba przygotować solidny projekt - wskazuje dr Jarosław Krogulec.
Specjalny program dla rolników
Ukraińscy ornitolodzy do ochrony przyrody potrafią zachęcić nawet nieprzekonanych. Chcą współpracować z rolnikami z Zakarpacia, dla których obecność sów płomykówek może się okazać bardzo korzystna. Jedna taka para zjada nawet 5 tysięcy gryzoni rocznie, a to z kolei pozwala zaoszczędzić 5 ton zboża, którego nie trzeba opryskiwać chemikaliami. Co więcej, obecność ptaków może przyciągnąć turystów.
- Chcemy, żeby ludzie zarabiali na obserwacji ptaków. Wybierzemy rolników, którzy spełniają kryteria i którzy zechcą zamontować u siebie budki lęgowe oraz kamery. Chcemy pokazać lokalnym społecznościom, że na ochronie przyrody można też zarobić - wyjaśnia dr Oleg Dudkin.
Po wybuchu wojny większość działaczy została, ale co trzeci wyemigrował. Serhii Kuroczkin przyjechał do Krakowa i teraz tutaj pomaga polskim ornitologom.
- Mam nadzieję na jak najszybsze zakończenie wojny, a na razie działamy tutaj: organizujemy wycieczki dla uchodźców z Ukrainy, opowiadamy im o przyrodzie i o ptakach mieszkających w Krakowie, naprawiamy gniazda, instalujemy nowe budki - mówi Serhii Kuroczkin.
We współpracy z Ukraińską Akademią Nauk ornitolodzy rozpoczęli inwentaryzację wojennych zniszczeń przyrody dokonywanych przez rosyjskich okupantów. Szacują, że ucierpiało 20 procent obszarów chronionych. Na razie robią to, co według nich jest najważniejsze i najbardziej potrzebne. Po wojnie będzie już tylko łatwiej.
Autor: Joanna Stempień / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS