Centra tranzytowe - tak nazywane są obozy dla uchodźców w Papui Nowej Gwinei. Przetrzymywani tam są nielegalni imigranci, którzy próbowali dostać się do Australii. Jeden z tych obozów zostanie zamknięty. Miejscowy Sąd Najwyższy uznał, że przetrzymywanie ludzi w zamknięciu przez kilka lat jest niehumanitarne. Problem w tym, że mieszkańcy obozu nie chcą go opuścić.
Oglądaj "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku o 19:55 w TVN24 BiS
Kilkuset mężczyzn wznosi skrzyżowane pięści - tak wygląda protest mężczyzn w obozie nazywanym australijskim Guantanamo. - Wszyscy potrzebujemy wolności. Nie jesteśmy przestępcami - mowi jeden z mężczyzn osadzonych w obozie w Papui Nowej Gwinei.
Atmosfera na niewielkiej wyspie Manus na Pacyfiku gęstnieje z każdym dniem. Od lat działa tam owiany bardzo złą sławą ośrodek dla nielegalnych imigrantów, którzy próbowali przypłynąć do Australii. Teraz ośrodek zostanie zlikwidowany, bo w ubiegłym roku Sąd Najwyższy Papui Nowej Gwinei orzekł, że wieloletnie przetrzymywanie imigrantów w zamknięciu jest nielegalne. W najbliższych dniach kontrolę nad ośrodkiem ma przejąć wojsko i policja.
"Nie dają nam żadnych gwarancji"
Imigranci mają zostać przeniesieni do innych obozów na wyspie. Problem w tym, że sześciuset z nich nie wyraża na to zgody. - Nie dają nam żadnych gwarancji, więc ja wolę tu zostać - podkreśla Fouad Azad, jeden z imigrantów.
Osadzeni martwią się, że w trzech nowych ośrodkach, rozlokowanych również na wyspie Manus, będzie jeszcze gorzej niż w tym dotychczasowym. Obawiają się agresji ze strony miejscowych, bo już kilkakrotnie dochodziło do brutalnych ataków.
- Dwa z tych miejsc to jeszcze place budowy. Nie wiemy, czy działa tam kanalizacja, czy jest dostępna opieka medyczna, czy będą tam dostawać jedzenie - wskazuje Ian Rintoul, rzecznik organizacji Refugee Action Coalition.
Obrońcy praw człowieka uważają, że problem z imigrantami w Papui Nowej Gwinei wciąż czeka na rozstrzygniecie. "Zamknięcie obecnego centrum nie jest rozwiązaniem, skoro ludzie są jedynie przenoszeni z jednego niebezpiecznego miejsca do drugiego. Niepokoją nas też doniesienia, że nowe ośrodki nie są jeszcze ukończone" oceniła Audrey Gaughran z Amnesty International.
"Bez jedzenia wytrzymamy nawet miesiąc"
Dlatego imigranci zabarykadowali się w starym ośrodku. Pracownicy i prywatni ochroniarze wyjechali stamtąd już kilka dni temu. Odcięto prąd i wodę, wstrzymano dostawy żywności. Imigranci w plastikowych kontenerach zbierają deszczówkę.
- Wsypujemy do wody trochę cukru i soli. Pijemy taką wodę. W ten sposób bez jedzenia wytrzymamy nawet miesiąc. Bo nie mamy jedzenia - mówi Abdul Aziz Adam, jeden z sadzonych na wyspie Manus. - Nie dbam o to, czy jest tu jedzenie i woda. Nie to się dla mnie liczy. Dla mnie liczy się tylko życie. Sam chcę o nim decydować - dodaje inny.
- Polityka australijskich władz jest celowo tak okrutna, aby zmusić imigrantów do powrotu do domu. Ale dla wielu z nich to niemożliwe. Więc rząd powinien zachować się przyzwoicie i natychmiast przywieźć tych ludzi do Australii - mówi Elaine Pearson z organizacji Human Rights Watch.
Koszmarne warunki, jakie panowały w wskazanym do zamknięcia obozie na wyspie Manus, pokazano w filmie dokumentalnym "Chauka, Please Tell Us the Time" w reżyserii Arasha Kamali Sarvestani oraz Behrouza Boochaniego. Mimo to warunki panujące w tym obozie wydają się osadzonym bezpieczniejsze niż to, co czeka na nich na zewnątrz.
Autor: Joanna Stempień / Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS