Przy tak gwałtownym wzroście zakażeń koronawirusem, ważne są każde kolejne dostępne łózko i respirator, ale sam sprzęt nie uratuje życia. Brakuje kilku tysięcy lekarzy. Pomóc chcą ci zza wschodniej granicy, ale są problemy z nostryfikowaniem dyplomów. Egzaminy nostryfikujące są odwoływane z powodu pandemii.
W całym kraju brakuje lekarzy - co najmniej kilku tysięcy. Wszystkich pracowników medycznych - kilkadziesiąt tysięcy. Powód wiadomy: koronawirus.
- Na ten moment wśród personelu Białostockiego Centrum Onkologii mamy 41 wyników dodatnich - mówi Monika Mróz, rzecznik prasowy Białostockiego Centrum Onkologii.
Tylko do pracy w szpitalu tymczasowym na Stadionie Narodowym potrzebnych jest natychmiast pięćset osób personelu medycznego. Szpital w Płocku zatrudni od zaraz trzydziestu lekarzy.
W tej sytuacji każde ręce są na wagę złota. Jeszcze przed powołaniem na urząd wspominał o tym Adam Niedzielski, obecny minister zdrowia, mówiąc o "wszystkich rękach na pokład".
Andrzej mówi doskonale po polsku. W tym roku skończył studia lekarskie na Ukrainie i chciałby zostać zatrudniony w polskim szpitalu, ale nie może.
- To jest absurd tej sytuacji. (...) Mogę zapewnić, że tych rąk wykształconych i chętnych do pracy, w szczególności w naszym kraju, jest bardzo wiele. Mówię za siebie i za osoby, które znam, ale te ręce są związane różnymi ustawami i przede wszystkim egzaminem - mówi Andrzej, który chce pozostać anonimowy. Chodzi o egzamin nostryfikacyjny.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Egzaminy nostryfikujące odwoływane
Warszawski Uniwersytet Medyczny od roku nie zorganizował egzaminu nostryfikującego. Z powodu pandemii odwołany został termin kwietniowy i teraz październikowy.
Nostryfikacji nie będzie też w Białymstoku. Egzamin miał się odbyć na początku listopada. Miało przystąpić do niego prawie dwustu lekarzy ze wschodu.
- Zdajemy sobie sprawę, że wszystkie ręce są potrzebne, ale to chodzi też o bezpieczeństwo i osób zdających, ale też personelu, który uczestniczyłby w takim egzaminie - powiedział Marcin Tomkiel, rzecznik prasowy Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Egzamin to jednak nie wszystko. Potrzebna jest też praktyka lekarska. Dobre chęci młodych lekarzy zza wschodniej granicy i słowa ministra zdrowia nie wystarczą do uzupełnienia szeregów lekarskich w Polsce.
- Te programy nauczania spoza Unii Europejskiej jednak się różnią. Oczywiście, każdą osobę zza granicy Unii Europejskiej, która ma doświadczenie medyczne, możemy spożytkować, ale niekoniecznie jako samodzielnego lekarza opiekującego się pacjentami covidowymi - powiedział Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ministerstwa zdrowia.
Pozostaje więc mobilizowanie polskich lekarzy.
W tym celu rząd sięga na przemian po podwyżki i nakazy pracy.
Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN