Prokuratura Krajowa zapowiada, że wszyscy organizatorzy nielegalnych zgromadzeń będą traktowani jak przestępcy i pierwszych kandydatów na przestępców już ma. 14-latka stanie przed sądem rodzinnym po tym, jak szła podczas protestu ze swoją babcią. Za to stadionowy chuligan przed sądem aresztowym nie stanie, choć podczas protestu napadł na dziennikarkę.
Mieszkańcy Szczecina na protest wzięli znicze. Ze względu na dzień - sami zrezygnowali z transparentów. Studentka Karolina Kozakiewicz ze swojego nie chciała zrezygnować.
- Idzie do nas pani konduktor stanowczym krokiem i mówi, że z transparentami nie można wejść - opowiada Karolina Kozakiewicz.
Z powodu transparentu - w środę, gdy wracała z protestu, została wyproszona z pociągu POLREGIO.
- Nie wdawała się w żadną dyskusję z nami, po prostu kazała nam wyjść, no i pociąg bez nas odjechał - mówi Karolina.
Dlaczego? Konduktorka tłumaczyła to podróżnym, że otrzymali odgórny przekaz i że nie chodzi o same kobiety, ale tylko o transparent. Przekaz o tym, jak traktować protestujących, istotnie idzie z góry. Takie wytyczne dostali od rządu prokuratorzy, którzy mają traktować organizatorów demonstracji jak przestępców.
Będą stawiane zarzuty, a ich konsekwencją może być nawet osiem lat pozbawienia wolności. Przed sąd trafi na przykład czternastolatka z Olsztyna. Policja uznała ją za współorganizatorkę protestu, na który przyszła pod opieką swojej babci.
- Notatka z tej interwencji zgodnie z przepisami trafi teraz do sądu rodzinnego - mówi podkom. Rafał Prokopczyk z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Równi i równiejsi?
Przed sąd aresztowy nie trafi za to Robert G., pseudonim Galon. Karany za udział w strzelaninie i w grupie przestępczej pseudokibic zaatakował podczas wrocławskich protestów dziennikarkę "Gazety Wyborczej". Wkrótce po tym zatrzymała go policja.
- W mieszkaniu 32-latka funkcjonariusze ujawnili środki odurzające, pałkę teleskopową, młynki do mielenia marihuany, liczne urządzenia elektroniczne a także kilkanaście tysięcy złotych - wylicza st. sierż. Paweł Noga z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Prokuratura skierowała do sądu wniosek o jego areszt, ale tego samego dnia, faksem wysłanym przed północą, z własnego wniosku się wycofała.
- Z moich rozmów z samymi śledczymi wynika, że była to interwencja z Prokuratury Krajowej - mówi Jacek Harłukowicz z "Gazety Wyborczej".
Prokuratura Krajowa, która Robertowi G. miała pozwolić być na wolności, wydała instrukcje, by niezwłocznie ścigać protestujących. Ci w ostatnich dniach protestowali nie tylko w dużych miastach, ale i tych małych, uważanych za bastiony PiS-u. W tradycyjnie bardziej religijnych i konserwatywnych społecznościach trudniej wyjść na ulice. Zwłaszcza, że do protestujących płyną groźby kar nie tylko doczesnych.
- Uczestnictwo w takiej manifestacji człowieka wierzącego oznacza, że popełnia grzech. Nie powinien tego robić - alarmował ksiądz Leszek Gęsiak, rzecznik prasowy Konferencji Episkopatu Polski.
Z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nie zgadza się 73 procent ankietowanych Polaków. Także ludzi wierzących, którzy w niedzielę "grzeszyli" we Wrocławiu, Łodzi, czy Krakowie.
Autor: Katarzyna Górniak / Źródło: Fakty TVN