Na półtora tygodnia przed zapowiedzianym głosowaniem Polacy wciąż nie wiedzą, jak mieliby głosować. Listonosze też, a w wariancie korespondencyjnym to oni mieliby nam dostarczać wyborcze pakiety. Za granicę nie dostarczą. Termin na złożenie wniosku minął, zanim jeszcze można było z niego skorzystać.
W teorii to listonosze mieliby roznosić wyborcze pakiety. Taki jest przynajmniej plan rządu. Rzeczywistość jest jednak inna.
- Nie mieliśmy od przełożonych żadnych informacji, że będziemy na pewno to nosić. Osobiście się raczej zdecyduję, ale jeśli będziemy mieli to wynieść przez 2-3 dni, to będzie graniczyło z cudem. Nie każdy jest, nie każdy mieszka pod adresem wyborczym - tłumaczy jeden z listonoszy.
Listonosz, podobnie jak dziesiątki z całej Polski, z którymi rozmawiała ekipa "Faktów" TVN w ostatnich dniach, nie chce ujawniać nazwiska i pokazywać twarzy. Obawia się konsekwencji za to, że mówi o swoich obawach. Problemu nie widzą za to władze poczty.
- Z punktu widzenia pracowników poczty to naprawdę nie jest to jakiś szczególnie trudny proces - zapewnia Grzegorz Kurdziel, wiceprezes Poczty Polskiej.
29 kwietnia, na niespełna 11 dni przed wciąż obowiązującą datą wyborów, Polacy nie wiedzą, jak i czy faktycznie 10 maja po raz pierwszy w historii prezydenta będą wybierać korespondencyjnie.
- To jest upadek demokracji. Dlatego, że tak się nie da wybierać prezydenta - uważa profesor Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Prawnicy podnoszą alarm
Alarmują sędziowie i setki prawników, którzy się podpisali pod apelem do rządzących o przesunięcie daty wyborów. Powód? Sposób, w jaki PiS chce i organizuje wybory ich zdaniem nie dają Polakom gwarancji równości, tajności, transparentności i powszechności.
- Ja nie znam żadnego prawnika, a proszę mi wierzyć, że znam ich wielu, którzy by uznali, że wybory przeprowadzane w taki sposób, jak to zostało obecnie zaplanowane przez rząd, będą wyborami przeprowadzonymi w sposób zgodny z konstytucją - zapewnia prawnik profesor Jacek Giezek z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Żeby wybory uznać za powszechne, każdy, kto ma prawo i chce głosować, musi taką gwarancje dostać i tu pojawiają się pytania. Po pierwsze, o skuteczne dostarczenie wszystkich pakietów wyborczych. Po drugie, o terminy zawarte w ustawie, która wciąż nie weszła w życie.
Nie pamięta się również o Polonii, bo wystarczy rzut oka na artykuł 7 ustawy przygotowanej przez Prawo i Sprawiedliwość, by dowiedzieć się, że termin na złożenie wniosku o kartę do głosowania dla Polaków przebywających za granicą minął 26 kwietnia przy założeniu, że wybory odbędą się w niedzielę 10 maja.
- Chodzi o to, żeby każdy z nas miał jeden głos, i żeby każdy z nas mógł ten głos wykorzystać w dniu wyborów. A jeżeli ktoś z nas nie będzie mógł tego zrobić, to jest podstawa do tego, żeby te wybory unieważnić - dodaje profesor Matczak.
- Wybory w tym kształcie nie powinny się odbyć - uważa Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich.
Zaskarżył on do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego decyzję premiera o tym, że to Poczta Polska ma przygotować wybory korespondencyjne. Adam Bodnar domaga się, by do czasu wyroku wybory nie mogły się w Polsce odbyć.
Autor: Arleta Zalewska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24