W 2003 roku w Tychach ktoś brutalnie zamordował 67-letniego mężczyznę, potem podpalił mieszkanie, żeby zatrzeć ślady. Po 17 latach od zdarzenia policja zatrzymała podejrzanego. 47-letniemu mężczyźnie grozi dożywocie.
Siedemnaście lat temu w Tychach straż pożarna została wezwana do pożaru mieszkania na szóstym piętrze. W pogorzelisku znaleziono zwłoki 67-letniego właściciela mieszkania.
Od początku policjanci podejrzewali, że nie był to wypadek. Teraz już mają pewność. - Policjanci z Tychów zatrzymali 47-letniego mężczyznę podejrzanego o dokonanie zbrodni sprzed 17 lat - informuje asp. szt. Barbara Kołodziejczyk z Komendy Miejskiej Policji w Tychach.
Zatrzymany mężczyzna wówczas nie był podejrzanym, chociaż jego nazwisko pojawiało się w aktach sprawy.
"Był przekonany, że wszyscy o nim zapomnieli"
Wykrycie sprawcy utrudniało podpalenie przez zabójcę mieszkania po dokonaniu zbrodni.
Były antyterrorysta Grzegorz Mikołajczyk zwraca jednak uwagę, że nawet z podpalonego mieszkania istnieje możliwość pozyskania próbek DNA czy tez innych szczegółowych próbek.
- Ono (mieszkanie - przyp. red.) nigdy nie jest tak spalone do popiołu, żeby nie można było pozyskać próbek DNA, czy szczegółowych próbek - podkreśla Mikołajczyk.
Tak właśnie było w przypadku zagadkowej śmierci sprzed 17 lat.
Policjantom na miejscu zbrodni udało się zabezpieczyć sporo śladów, między innymi krew przestępcy.
- Co jakiś czas prokuratorzy i policjanci tyskiej komendy analizowali tę sprawę pod kątem możliwości wykrywczych. Tak też było do początku tego roku, kiedy akta poddano ponownej analizie - mówi Monika Stalmach-Ćwikowska z Prokuratury Rejonowej w Tychach.
- Ten sprawca już był przekonany, że wszyscy o nim zapomnieli, że nikt nie depcze mu po piętach, aż popełnił pewien błąd - dodaje inspektor Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.
"Nie ma sprawcy przestępstwa, który nie popełnia błędów"
Prokuratura jako sprawcę wytypowała jednego ze znajomych ofiary. Wszystko dlatego, że mężczyzna cały czas interesował się sprawą, wracał do niej w rozmowach.
Dowiedzieli się o tym śledczy i porównali jego DNA ze znalezionymi śladami w spalonym mieszkaniu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. - Nie ma sprawcy przestępstwa, który nie popełnia błędów. Sprawa po odkryciu błędu przestępcy staje się bardzo prostą, bardzo łatwą do wykrycia. Trzeba tylko znaleźć to miejsce, czy ten fragment jego przestępczego działania, gdzie popełnił błąd - komentuje detektyw Maciej Szuba, były policjant.
Zatrzymany to 47-letni mężczyzna. Prawdopodobnie pokłócił się ze znajomym i go zabił. Podpalił mieszkanie myśląc, że zatarł ślady zbrodni.
Podejrzanemu grozi dożywocie.
Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24