Rosyjski gaz - około dziewięciu miliardów metrów sześciennych w ciągu roku - mamy czym zastąpić. Oprócz zapewnionych dostaw z alternatywnych źródeł mamy też rezerwy. Wkrótce gaz ma popłynąć gazociągiem bałtyckim z Norwegii. O norweski gaz będą jednak rywalizować też inni kupujący.
Dla przysłowiowego Kowalskiego na razie nie zmieniło się nic. Gaz wciąż jest. - Jesteśmy przygotowani na zupełne odcięcie rosyjskich surowców - zapewnia minister klimatu i środowiska Anna Moskwa.
Rosyjski gaz - około dziewięciu miliardów metrów sześciennych w ciągu roku - mamy czym zastąpić.
Całkowite zużycie gazu w Polsce to nieco ponad 20 miliardów metrów sześciennych rocznie. Ponad cztery miliardy metrów sześciennych to produkcja własna. Baltic Pipe - gazociąg z Norwegii przez Danię - ma zabezpieczyć 10 miliardów m sześciennych gazu, a rozbudowywany gazoport w Świnoujściu - 8,3 miliarda m sześciennych od 2024 roku (dziś to 6,2 mld m sześciennych).
Do tego mamy połączenia z gazociągami niemieckimi, czeskimi, słowackimi. Wkrótce powstanie połączenie z litewskim gazoportem. - Przesyłowy system gazowy w Polsce jest zrównoważony, zbilansowany, a odbiorcy mogą się czuć bezpieczne - uspokaja Piotr Naimski, pełnomocnik rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej.
Oprócz zapewnionych dostaw mamy też magazyny gazu o łącznej pojemności około trzech i pół miliarda metrów sześciennych, zapełnione obecnie w prawie 76 procentach. Dlatego nikt nie musi się obawiać o dostawy i ceny.
Chwiejne ceny
- Ochronę taryfową będziemy przedłużać do roku 2027 - powiedziała w Sejmie minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Odbiorcy wrażliwi - indywidualni, spółdzielnie, wspólnoty, szpitale czy szkoły - nie muszą się obawiać nagłego skoku cen. Co innego firmy.
Rosja zapewnia ponad 40 procent gazu na rynku europejskim. - Zanim zastąpimy rosyjski gaz importem ze Stanów Zjednoczonych, z Kataru, czy też z innych kierunków, minie trochę czasu i w okresie przejściowym każdy Europejczyk zapłaci cenę - skomentował Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki. Jak mówi, to cena, którą warto zapłacić, by zatrzymać machinę wojenną Putina.
- Jesteśmy obecnie na poziomie około 100-115 euro za megawatogodzinę. Rok temu ta sama ilość surowca kosztowała około 16-17 euro - wyjaśnia Robert Tomaszewski, analityk do spraw energetycznych z Polityki Insight. Kilka tygodni temu było to ponad 300 euro.
Rynek jest rozchwiany, a całkowite odcięcie dostaw z Rosji do Europy oznaczałoby duże problemy. - Krótkoterminowo kryzys gazowy, ograniczenie poboru przez przemysł, reglamentacja dostępu dla całego społeczeństwa - wylicza Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny biznesalert.pl.
Baltic Pipe
Europa to jeden rynek. Odbiorcy wrażliwi we wszystkich państwach Unii muszą być chronieni kosztem gospodarki. W razie problemów firmy staną, a my będziemy dzielić się zapasami z innymi.
Gazociąg z Norwegii nie oznacza gwarancji dostaw. - O ten gaz norweski będą rywalizować firmy z całej Unii Europejskiej i oczywiście Norwegowie będą sprzedawać gaz temu, kto zapłaci więcej - przekonuje Rafał Zasuń, redaktor naczelny wysokienapiecie.pl.
Gaz będzie. Pytanie tylko, jak jego cena wpłynie na gospodarkę.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24