Pandemia nas wykończy – mówią właściciele pozamykanych hoteli czy restauracji, które dania mogą serwować tylko na wynos. Najczęściej nie ma jednak komu. Klientów brakuje, a długi rosną.
Restaurację Kisiel. na_ryneczku od półtora roku w Szczecinie wspólnie prowadzi rodzeństwo. Od tego czasu udało mu się otworzyć drugi lokal. Przed pandemią klientów nie brakowało. Teraz nie mają z czego opłacać rachunków.
- Praktycznie chyba nie ma osoby w rodzinie, u której nie jesteśmy zadłużeni już teraz prywatnie. Ja z bratem jesteśmy kompletnie spłukani, no i jesteśmy w trakcie sprzedaży działki budowlanej, na której zaczęliśmy budować dom. Niestety nasze marzenia legły w gruzach. Musimy to sprzedać, żeby utrzymać biznes – opowiada Katarzyna Szmiłyk, właścicielka restauracji w Szczecinie.
Jeśli po 17 stycznia funkcjonowanie gastronomii nie wróci do normalności, właściciele będą zmuszeni zamknąć jeden z lokali. A już wiadomo, że nie wróci. W poniedziałek na konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że obowiązujące w gospodarce obostrzenia zostają przedłużone do końca stycznia.
- Nie mamy żadnej pomocy. Jedyne co, to teraz weszło to zwolnienie z ZUS, ale tak naprawdę zwolnienie z ZUS to jest kropla w morzu tego, co potrzebujemy, żeby utrzymać dwa lokale i dwunastu pracowników – mówi Katarzyna Szmiłyk.
Brak informacji
Pani Paulina prowadzi hotel, restaurację i bar na plaży. Skutki pandemii i lockdownu odczuwa każdego dnia. Nie wie, kiedy będzie mogła zacząć normalnie pracować. Wciąż czeka na pieniądze z tarczy 2.0.
- Nie jesteśmy w stanie napisać grafików, nie jesteśmy w stanie zrobić zamówień, nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć pracownikom, jak wygląda sytuacja – wylicza Paulina Cebula, dyrektorka hotelu Villa Baltica w Sopocie.
Najgorsza w całym tym systemie jest dezinformacja, a właściwie brak informacji.
- Potrzebujemy na dziś informacji "otwieramy" bądź też "zamykamy", "czekamy do końca miesiąca". Jakakolwiek informacja, przepływ, chociaż podstawowy, jest nam potrzebny na dziś – apeluje Paulina Cebula.
Problem z pracownikami
Przedsiębiorcy, którzy skorzystali z pierwszej tarczy, nie mogą zwolnić żadnego z pracowników. Oni z kolei nie mają jak wykonywać swoich obowiązków służbowych.
- Nie mamy gości, nie mają co robić. Łatamy, staramy się robić wszystko, grabić liście, malować, sprzątać. Panie, które nie są do tego zatrudnione, robią również to, no bo szuka się pracy dla pracowników – mówi Paweł Mickiewicz, właściciel ośrodka wypoczynkowego Mieszko w Rewalu.
Tak samo jak właściciele, klienci i turyści także nie wiedzą, czy będą mogli wyjechać na weekend w marcu nad morze lub w góry. To wszystko napędza błędne koło.
- My przygotowujemy się do sezonu 2021. Aczkolwiek niewiedza, co będzie, jak będzie, nas zabija –stwierdza Paweł Mickiewicz.
Autor: Alicja Szymańska / Źródło: Fakty po południu
Źródło zdjęcia głównego: tvn24