Jeszcze niedawno liczyli na to, że rząd pozwoli szerzej otworzyć hotele, że wydłuży ferie i że przyjadą turyści. To byłaby szansa zarobić na utrzymanie siebie i pracowników, na podatki i opłaty. W czwartek rząd ogłosił, że w dniach 28 grudnia-17 stycznia będzie obowiązywać narodowa kwarantanna. Trzytygodniowa przerwa dla biznesu turystycznego to dramat. Rząd obiecuje pomoc.
W Szczyrku niemal wszyscy, całe rodziny, wiele od pokoleń, żyją tylko z turystyki.
- Do kilku obiektów już weszli komornicy, bo ludzie nie płacą kredytów, no, jest to ogólnie tragedia - przyznaje Mirosław Bator, prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej.
Niemal na każdym płocie, ścianie i balkonie wiszą transparenty - krzyki rozpaczy, złości, bezsilności. W Szczyrku żyje się przede wszystkim z zimy. Ferie to czas żniw.
- Kolejnej zimy już nas nie będzie. Szczyrk, który rozwijał się przez poprzednie lata, tak pięknie się rozwijał, będzie miastem wymarłym - uważa Dobromiła Wieczorek, właścicielka serwisu i wypożyczalni nart w Szczyrku.
Toną, ale nie chcą pójść na dno. Narodowa kwarantanna oznacza, że trzeba oddać już pobrane zaliczki, że nie zwrócą się inwestycje ani w wypożyczalniach, ani w przygotowanie stoków do sezonu. Nie będzie na wypłaty. Nie będzie za co żyć. Nie będzie ani na ZUS, ani na podatki.
- Za mną stoi część mojej ekipy, którym wciąż powtarzam, że damy radę, że ich utrzymam, ale przyznam szczerze, że nie wiem, czy siebie okłamuję, czy ich okłamuję - mówi Janusz Włodarczyk, który prowadzi Starą Karczmę w Szczyrku.
W Zakopanem z turystyki, wyłącznie z turystyki, żyje ponad 6 tysięcy rodzin. Ponad 20 procent rocznego przychodu dawał mieszkańcom Zakopanego sam sylwester.
- Dla sektora turystycznego oznacza to tylko tyle, że powinniśmy się obrócić w tej chwili przez prawe ramię i ruszyć do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Niestety, tam też nie ma co jeść - podsumowuje Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Przedsiębiorcy liczą na wsparcie rządu
Nikt nie powie, że nie rozumie konieczności postawienia przed koronawirusem tamy.
- Brakuje nam wsparcia ze strony rządu, który nie chce z nami zupełnie rozmawiać ani współpracować, wyznacza jakieś ograniczenia, nie konsultuje tego z branżą - wymienia Katarzyna Witek, właścicielka "Orla Village Bukowina".
Omijanie obostrzeń, czyli deklarowanie, że wyjazd jest służbowy, na pewno regionowi nie pomogły.
- My staliśmy się niejako, no, ofiarą nadużyć związanych z wyjazdami służbowymi, ponieważ stacje narciarskie były głównym celem wyjazdów, tych właśnie "służbowych" - twierdzi Jan Walkosz-Jambor, właściciel stacji narciarskiej w Zakopanem.
Za naśnieżenie jednego stoku w Wiśle, tylko za prąd zużyty przez armatki, trzeba było zapłacić 70 tysięcy złotych. Żeby to, co już zrobiono, miało jakikolwiek sens, trzeba ten śnieg utrzymać.
- Kolejnym kosztem, który jest, powiedzmy, dla niektórych niezrozumiały, to jest samo paliwo do ratraka, które kosztuje 600 złotych dziennie. Nie mamy tych pieniędzy - mówi Janusz Tyszkowski, właściciel stacji narciarskiej w Wiśle.
Tuż po ogłoszeniu terminu narodowej kwarantanny zebrał się zarząd Polskiej Izby Turystyki.
- Bezwzględnie, skoro została podjęta decyzja administracyjna, to konsekwencją tego jest konieczność udzielenia pomocy branży turystycznej, ale również mówimy w tym momencie o rekompensatach za podjętą decyzję - podkreśla Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki. - Rekompensatach, które by wyrównywały poniesione straty przez przedsiębiorców - dodaje.
Pieniądze na przetrwanie potrzebne są od zaraz, tu i teraz. Rząd zapewnia, że będą jeszcze w grudniu, dla wszystkich objętych najnowszym obostrzeniami. Wicepremier Jarosław Gowin powiedział, że następna tarcza antykryzysowa opiewa na kwotę 40 miliardów złotych.
Narodowa kwarantanna ma potrwać od 28 grudnia do 17 stycznia. Przed 28 grudnia przedsiębiorcy w górskich miejscowościach spodziewają się szturmu turystów. To dla zagrożonych klapą biznesów plus, ale chyba nie o to w walce z koronawirusem chodziło.
Autor: Marzanna Zielińska / Źródło: Fakty TVN