To nie jest zabawa. To zaczynająca się od braku wyobraźni i głupoty ryzykowna gra ze śmiercią i kalectwem. Wystarczy trochę śniegu na drogach, ulicach, parkingach i pojawiają się ludzie, którzy byle co doczepiają do byle czego i robią niebezpieczny pseudokulig.
Policja przerwała szaleństwo na śniegu, którego finał mógł być opłakany.
- Sanki jadące za samochodem z dużą prędkością nie są w stanie nagle wyhamować, nie są do tego przystosowane - mówi młodszy aspirant Dawid Wietrzyk, komendant powiatowy policji w Myślenicach.
- Przecież osoby jadące na sankach nie są w żaden sposób chronione. Nie ma pasów, nie ma kasków - dodaje Michał Kościuszko, kierowca rajdowy.
Kierowcom grozi do 500 złotych mandatu i pięć punktów karnych, a także sprawa w sądzie.
- Za takie coś powinno być karanie 5000 złotych, zabranie na jakiś czas prawa jazdy. To już wykracza poza jakiekolwiek normy zdrowego rozsądku - uważa Mariusz Podkalicki z Akademii Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
Brak wyobraźni
Na zaśnieżonych ulicach w centrum Nysy dwie osoby ciągnięto za samochodem nawet nie na sankach, tylko na oponach. To była jazda bez trzymanki o trzeciej nad ranem. Strażnicy miejscy nie mogli uwierzyć w to, co podpatrzyły kamery monitoringu. W okolicach Elbląga dorośli urządzili fatalną zabawę dla dzieci na wąskiej i krętej drodze.
- Już parę lat nie było żadnych kuligów organizowanych, bo nie było śniegu, a w tym roku no trafiło, że zima się zrobiła, każdy uciechę robił - opowiada dziadek poszkodowanej dziewczynki.
O wypadek było nietrudno. - Podczepił linkę do samochodu, przyczepił do tego trzy worki jutowe, na których znalazło się sześć osób i te worki latały sobie, jak chciały - opisuje komisarz Tomasz Krawcewicz z Komendy Miejskiej Policji w Elblągu.
Jadące na końcu nastoletnie Karolina i Julia uderzyły w drzewo. Julia ma połamane kończyny, o życie 14-letniej Karoliny lekarze ciągle walczą.
- Tak dramatycznej okoliczności zakończenia kuligu to ja nie przypominam sobie. Dziecko w zasadzie cały impet uderzenia przyjęło na swoją głowę - opowiada Wojciech Wenski, lekarz z Oddziału Intensywnej Terapii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu.
Przez ostatnie lata takich wypadków nie było. Kilka dni ze śniegiem wystarczyło, by stracić głowę. - Kuligi normalnie organizuje się za zaprzęgiem konnym, na saniach – tłumaczy Grzegorz Smoleń, komendant Straży Miejskiej w Nysie.
Ryzykantów nie brakuje. Na czele pseudokuligu zawsze jedzie brak wyobraźni.
Autor: Jarosław Kostkowski / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: policja