Lada dzień w koalicji rządowej ma się dokonać przełom w sprawie związków partnerskich. Tego oczekuje premier Donald Tusk. Po wyborach europejskich partie rządzące chcą przyspieszyć, ale spierają się, w czym i zaczynają się nawzajem blokować. Lewica może w Sejmie zatopić projekt przywrócenia niedziel handlowych, a PSL - projekt związków partnerskich.
Decyzja o tym, co dalej z ustawą o powrocie niedziel handlowych, została przesunięta o dwa tygodnie. Nieoficjalnie wiadomo, że Sejm chce poczekać na nowych koalicyjnych posłów, którzy zastąpią wybranych europosłów. 13 nowych posłów - 11 z Koalicji Obywatelskiej i dwóch z Trzeciej Drogi - może zdecydować o dalszych losach projektu. A chodzi o proste głosowanie - czy skierować projekt autorstwa Polski 2050 do dalszych prac w komisji, czy go odrzucić, jak chce koalicyjna Lewica. - Nie popieramy tego pomysłu, więc nie wiem, czemu mielibyśmy nad nim dalej pracować - mówi o projekcie Polski 2050 Dorota Olko, posłana Lewicy. Projekt jest poselski, zgłosił go koalicjant - Polska 2050. Skierowanie projektu do komisji popiera Koalicja Obywatelska i PSL. - Jeżeli byłyby dwie niedziele, za które byłoby 200, a może 250 procent płacone w porównaniu do zwykłych dni, to taki projekt warto rozważyć - deklaruje Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), wicepremier i minister obrony narodowej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Czy handlowe niedziele częściowo powrócą? "To nie Ryszard Petru będzie rozładowywał palety w hipermarketach"
Lewica o żadnym rozważaniu słyszeć nie chce. Projektu ma nie być i koniec. - Myśmy się umówili, że koalicja jest jak jedna pięść, jeżeli chodzi o projekty rządowe - przypomina Tomasz Trela, poseł Lewicy. To spór ważny, bo mniejsi koalicjanci chcą - jak sami mówią - po fatalnych wynikach w eurowyborach pokazać przywiązanie do własnego programu.
Rozmowy ostatniej szansy?
Kolejny spór dotyczy ustawy o związkach partnerskich. - Bezwzględnie takie jest oczekiwanie naszych wyborców. To są sprawy, które po siedmiu miesiącach powinny być zamknięte - podkreśla Cezary Tomczyk, wiceminister obrony narodowej.
Z informacji "Faktów" TVN wynika, że Donald Tusk właściwie postawił koalicjantom ultimatum. Sprawa ma być rozwiązania do 25 czerwca. - Musimy zrobić wszystko, jeśli jest chociaż cień nadziei na to, żeby to był projekt rządowy, dlatego że będzie gwarancja tego, że ten projekt zostanie przegłosowany - wskazuje Katarzyna Kotula, ministra do spraw równości, posłanka Lewicy. Jednak bez zgody PSL projektu rządowego nie będzie, a ludowcy podkreślają, że sprawa związków partnerskich nie jest objęta umową koalicyjną. - Ja nie będę deklarował niczego w imieniu całej swojej formacji, bo tutaj każdy poseł podejmuje indywidualną decyzję - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz.
Ostatnią szansą mają być rozmowy minister Katarzyny Kotuli i Władysława Kosiniaka-Kamysza. - Jeśli nie będzie projektu rządowego, to pójdziemy projektem poselskim, pewnie niejednym, a dwoma - informuje Kotula. Poselski projekt nie gwarantuje większości i może upaść, bo PiS w tej sprawie będzie głosować przeciw ustawie. - Konstytucja preferuje małżeństwa jako tę formę, które państwo powinno wspierać - wskazuje poseł Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Szczucki. Pod tym zdaniem podpisują się też ludowcy. - Nie ma mowy o zrównaniu (związków partnerskich - red.) ze statusem małżeństw - zapewnia Władysław Kosiniak-Kamysz.
Rozmowy koalicyjne mają trwać do końca terminu wyznaczonego przez premiera. - Znam wiele przykładów polityków, także mojej partii, którzy w tej sprawie zmienili zdanie i liczę na to, że PSL i liderzy PSL-u też zmienią zdanie - komentuje Agnieszka Pomaska, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Koalicjanci w jednej sprawie są zgodni - takie spory, choć trudne, nie grożą rozpadem koalicji. Przynajmniej do kolejnej kampanii wyborczej.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Radek Pietruszka