Chorują pacjenci, lekarze i cały personel. Warszawski Szpital Południowy jest niemal sparaliżowany przez grypę. Tak źle nie było od dawna. Fala zakażeń rozlewa się zresztą po całym kraju. Chorych przybywa, a do końca sezonu jeszcze daleko.
W ostatnich dniach bywało, że na podjeździe do SOR-u Szpitala Południowego w Warszawie stało sześć karetek naraz. Powód? Atak grypy. - Ten weekend był bardzo ciężki. Brakowało nam miejsc, żeby kłaść pacjentów z grypą, bo to muszą być pacjenci izolowani - przekazał lekarz Dawid Kacprzyk, zastępca kierownika Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Szpitala Południowego w Warszawie.
Pan Krzysztof Malicki spod Warszawy leży w izolatce. Jest w na tyle ciężkim stanie, że będzie musiał zostać w szpitalu. Nic nie wskazywało na to, że to grypa. - Przyjechałem z bólem żołądka - powiedział mężczyzna.
- Takiego gwałtownego ataku się nie spodziewaliśmy. Mamy w szpitalu bardzo dużo pacjentów z grypą. Nie przypominam sobie w ostatnich latach aż tak dużej liczby pacjentów wymagających hospitalizacji w czasie sezonu - przyznaje dr Agata Kusz-Rynkun, dyrektorka ds. medycznych Szpitala Południowego w Warszawie.
Wielu pacjentów trafia z karetki prosto na oddział intensywnej terapii. - Są to pacjenci z ciężkimi powikłaniami w postaci zapalenia płuc, zaostrzenia niewydolności serca, zapalenia mięśnia serca. Mieliśmy również z piorunującą sepsą bardzo młodego człowieka - wymieniła dr Kusz-Rynkun.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Jedna osoba może zakazić nawet 17 osób". Szef GIS: to najpoważniejszy kryzys od ponad 50 lat
Trafiają prosto na oddział intensywnej terapii
Jeden z przypadków powikłań pogrypowych niestety zakończył się zgonem. Pan Stanisław Marczak z Piaseczna będzie żył, ale też było ciężko. Też był na intensywnej terapii. - Z grypy przeszło na płuca. Przecierpiałem to, tragicznie przeszedłem. Tragicznie po prostu. Ja przez dziesięć dni to tutaj nie wiedziałem, że żyję - przyznał pan Stanisław.
Praca szpitala jest na granicy paraliżu, bo infekcja nie ominęła personelu. - Bardzo dużo lekarzy jest chorych. Na naszym oddziale w SOR-ze to już jest czterech lekarzy zakażonych grypą, którzy po prostu zarazili się tutaj na dyżurach, mimo tego, że wszyscy cały czas chodzimy w maskach - zauważył lekarz Dawid Kacprzyk.
Skąd tak gigantyczny wzrost zachorowań?
Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że podobna sytuacja występuje w całym kraju. W porównaniu do tego samego okresu roku ubiegłego zachorowań na grypę mamy co najmniej cztery razy więcej.
ZOBACZ TEŻ: UNICEF: populacja Polski straciła zbiorową odporność na odrę. Powód to niska wyszczepialność
Skąd tak gigantyczny wzrost? Pan Sławomir Kalbarczyk, który też leży w szpitalu z powikłaniami po grypie, uważa, że to przez niezaszczepienie się. - Ja w życiu nie chorowałem na grypę i nagle brak oddechu - powiedział pacjent.
Mówi to pacjent, który spełnia kryteria, żeby bezpłatnie się zaszczepić, bo Narodowy Fundusz Zdrowia refunduje szczepienia osobom powyżej 65. roku życia, dzieciom i młodzieży do 18. roku życia oraz kobietom w ciąży i połogu. Pozostali mogą skorzystać z 50-procentowej zniżki.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN