Dwa koszyki z żywnością, chemią i kosmetykami, które mają obalić tezę, że wprowadzenie euro spowoduje podwyżkę cen. Ryszard Petru zrobił zakupy na Słowacji i w Niemczech i zapłacił oczywiście w euro. Wyszło mu taniej, niż gdyby kupował w Polsce.
Koszyki Ryszarda Petru, czyli jedynego polityka, który otwarcie chce jak najszybszego wejścia Polski do strefy euro, mają służyć porównaniom cen. Nie musi być drożej - to odpowiedź na często padające w kampanii słowa polityków Prawa i Sprawiedliwości.
- Mówimy "nie" euro, mówimy "nie" europejskim cenom - zapewniał 13 kwietnia Jarosław Kaczyński.
Ale co to znaczy "europejskim"? Lider partii Teraz swoje artykuły kupił w sklepach w Niemczech i na Słowacji, a następnie porównał ceny z tymi w Polsce. W obu przypadkach wyszło taniej, niż u nas. Czasami znacznie taniej.
- Tam, gdzie jest euro, wcale nie musi być drożej. Może być taniej. Nie jest prawdą, że euro oznacza wzrost cen, są przykłady takich krajów jak Słowacja, gdzie ceny w przypadku wejścia Słowacji do strefy euro wzrosły o 0,1 procent - tłumaczy Ryszard Petru z partii Teraz!.
- Euro to jednak wzrost cen i świadczą o tym "nogami" zarówno Litwini, jak i Słowacy - zauważa Zbigniew Kuźmiuk z PiS.
Sprawdziliśmy nie tylko w koszyku polityka, ale też w sklepach po obu stronach granicy. Ale i to, o czym mówił Zbigniew Kuźmiuk, że Słowacy chętnie odwiedzają polskie sklepy, nie jest mitem. Tyle, że niekonieczne wynika to z drożyzny.
- Euro jest droższe, także nam się to troszkę opłaca - tłumaczy jedna z mieszkanek Słowacji.
"To jest kompletny bełkot"
W Niemczech sporo artykułów, nawet więcej niż na Słowacji, można kupić taniej niż u nas. Nie tylko chemię i kosmetyki, ale też kawę, jogurty czy mąkę. Wino, chleb - to tylko przykłady artykułów, które są tańsze za zachodnią granicą. Zdarzało się, że nawet paliwo, zwłaszcza olej, był tańszy na zachodzie. Reguły nie ma. Stałe jest tylko takie stwierdzenie.
- Wejście do eurolandu skutkuje podwyżkami cen - uważa Ryszard Czarnecki z PiS.
Ekonomiści podczas prezentacji raportu o euro rozprawiali się z mitem drożyzny i przypominali, że w Szwecji jest drożej niż w Niemczech, a euro nie ma. W Polsce też na razie nie będzie.
- To jest bzdura, to jest kompletny bełkot. Ceny miedzy krajami różnią się wcale nie dlatego, bądź są jednakowe, nie dlatego, że używają one takich samych, bądź innych walut, tylko, tak naprawdę, ceny usług zależą od zasobności obywateli - tłumaczy profesor Witold Orłowski, ekonomista.
- Jak Jarosław Kaczyński mówi o tym, że nie wejdziemy do strefy euro, to jakby powiedział "nie lecimy na Marsa". No pewnie, że nie lecimy, bo nie mamy rakiety - mówi były prezydent Bronisław Komorowski.
Najpierw musimy zmienić konstytucję i spełnić kryteria. To perspektywa co najmniej kilku, a raczej co najmniej kilkunastu lat.
Autor: Paweł Płuska / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24