Pieniądze z funduszu spójności są na wyciągnięcie ręki. Wystarczy, że rząd spełni warunki wynikające z naszej obecności w Unii Europejskiej. Bruksela informuje, że do tej pory to się nie wydarzyło. Wciąż nie mamy też dostępu do środków z funduszu odbudowy. Co przez to tracimy?
Wrocław już zaczął budować Aleję Wielkiej Wyspy. Łódź inwestuje w kolej i buduje główną arterię łączącą wschód miasta z zachodem. Jednak na dokończenie tych inwestycji są potrzebne pieniądze z unijnego funduszu spójności. - Brak funduszy spójności to dla Polski, w tym dla Łodzi, katastrofa, inaczej nie da się tego opisać - mówi Adam Pustelnik, wiceprezydent Łodzi. - Fundusz spójności, obok KPO, to kolejne środki, z których miasta mogłyby korzystać - wskazuje Arkadiusz Filipowski z Urzędu Miasta we Wrocławiu.
Tymczasem polskie miasta z funduszu na razie nie korzystają. Ciechanów zaczął remont zabytkowego młyna, ale bez unijnych pieniędzy inwestycja może stanąć. - Zamiast funduszy europejskich rząd zafundował nam zapaść inwestycyjną - ocenia Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa.
Chodzi o unijny program spójności. Dla Polski to ponad 300 miliardów złotych na inwestycje w transport czy ochronę środowiska. Komisja Europejska zamroziła środki, a rząd nie robi nic, by je odblokować. - Dopóki warunki nie zostaną spełnione, nie będziemy mogli sfinansować wniosków o płatność, jakie napłyną z Polski - wyjaśnia Stefan de Keersmaecker, rzecznik Komisji Europejskiej ds. polityki regionalnej.
Warunki są znane od dawna - to praworządność i przestrzeganie karty praw podstawowych, choćby praw mniejszości. Zapytaliśmy rzecznika rządu, co obóz władzy robi, by pieniądze uzyskać, ale nasze pytanie zostało zlekceważone. Działania rządzących z kolei komentuje opozycja. - Przy PiS-ie istnieje takie ryzyko utraty tych pieniędzy, tak jak istnieje ryzyko wywalenia nas z Schengen - uważa Włodzimierz Czarzasty, poseł Nowej Lewicy.
Rządzący mówią o "szantażu" UE
Fundusz spójności to kolejny po Krajowym Planie Odbudowy program, który daje Polsce setki miliardów złotych, wszystkie na inwestycje, ale - tak jak KPO - jest wstrzymany, bo polski rząd łamie europejskie prawo. - W punkcie, w którym jesteśmy, Komisja nie może funduszy blokować z powodu praworządności, a części odblokować, bo teraz wszystkie unijne środki są powiązane z sytuacją polskiego sądownictwa i żadne pieniądze nie popłyną, jeśli polski rząd nie dokona zamian w prawie - wyjaśnia Maciej Sokołowski, korespondent TVN24 i TVN24 BiS w Brukseli.
Rząd o wymaganiach Unii wie od dawna, ale w kampanii woli oskarżać. - Kwestia tych środków jest elementem szantażu - twierdzi Jacek Sasin, minister aktywów państwowych. Opozycja chce natomiast wiedzieć, co mają na celu działania obozu władzy. - Czy w tym odsuwaniu Polski od Unii chodzi o indolencję, interesy z Ziobrą, czy też strategię PiS, żeby wyprowadzić nas z UE? - pyta Barbara Nowacka, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Zobacz także: 153 miliardy euro w dwa i pół roku. Raport Komisji Europejskiej o realizacji planu odbudowy
Po latach sporów z Brukselą i kłótniach wewnątrz rządu PiS przygotowało ustawę, która miała odblokować unijne środki. Ustawa na początku roku utknęła w Trybunale Konstytucyjnym, a władza - poza czekaniem - nie złożyła nawet wniosku o wypłatę pieniędzy. - Ten wybór, którego dokonamy 15 października, może Polskę kosztować kilkaset miliardów złotych - zwraca uwagę Szymon Hołownia, lider Polski 2050.
Chodzi nie tylko o pieniądze. - W tych wyborach rozstrzygamy, czy idziemy na zachód, czy na wschód, czy chcemy być w centrum Europy, na jej peryferiach, a może poza nią - podkreśla Agnieszka Pomaska, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN