Obchody miesięcznic smoleńskich nie są zgromadzeniami publicznymi, bo organizatorzy ograniczają do nich dostęp - orzekł sąd, umarzając postępowanie wobec uczestników kontrmiesięcznic. PiS jest oburzone, a opozycja pyta, co w takim razie z kosztami, które ponosi państwo?
Za blokowanie przemarszu na miesięcznicy smoleńskiej zostali zatrzymani przez policję. Teraz sąd orzekł, że niesłusznie.
- Zwyciężamy za każdym razem, bo mamy jeszcze wolne sądy! My nie stajemy tam przeciwko członkom tak zwanej sekty smoleńskiej. My stajemy tam w obronie prawa do zgromadzeń i wolności słowa dla nas wszystkich - oświadczył we wtorek Kajetan Wróblewski ze Stowarzyszenia Obywatele Solidarnie w Akcji.
Chodzi o wydarzenia z 10 lipca, gdy Krakowskie Przedmieście zostało szczelnie odgrodzone barierkami, które miały oddzielać uczestników miesięcznicy od kontrmanifestacji. Protestujący Obywatele RP przeskoczyli barierki i usiedli na trasie marszu. Policja ich zatrzymała pod zarzutem zakłócania legalnego zgromadzenia. Sąd Rejonowy właśnie umorzył to postępowanie.
Spotkanie, nie zgromadzenie
W uzasadnieniu decyzji sądu znalazły się między innymi takie argumenty, jak to, że obywatele w przestrzeni publicznej mają prawo demonstrować, że miejsce zgromadzenia powinno być dostępne dla anonimowych osób, a wstęp nie może być za zaproszeniem, bo wtedy zmienia się to w prywatne spotkanie, a także, że trzeba odróżnić przeszkadzanie od realizacji gwarantowanej swobody wypowiedzi.
- Sąd stanął bardzo pryncypialnie na straży konstytucji i powoływał się na wykładnie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - zauważyła Ewa Błaszczyk z organizacji Obywatele RP.
- Zastanawiam się, co się stanie z tym sędzią. Bo biorąc pod uwagę, że całe działania Ministerstwa Sprawiedliwości idą w kierunku, by przejąć pełną kontrolę nad sądownictwem, to spodziewam się, że ten sędzia może zostać w jakiś sposób ukarany - oceniła Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej.
Sędzia nie pozostawił wątpliwości: miesięcznice smoleńskie, odkąd są ogrodzone barierkami, nie są zgromadzeniami publicznymi, tylko prywatnymi spotkaniami. Dlatego nie podlegają pod ustawę o zgromadzeniach.
Za i przeciw
To dla Prawa i Sprawiedliwości jest dowodem na "upadek polskiego sądownictwa". - Ten wyrok po raz kolejny pokazuje, jak nisko upadło w Polsce sądownictwo - mówiła Polskiej Agencji Prasowej rzeczniczka PiS Beata Mazurek.
- Ja bym się z tym orzeczeniem nie zgodził, że to ma charakter prywatny. Każdy może wejść, przecież tam nikt za biletem nie wchodzi. To, że jest odgrodzone, to ze względów bezpieczeństwa - argumentował Andrzej Dera, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
- Wszyscy normalni ludzie w Polsce wiedzieli, że jest to prywatne zgromadzenie Jarosława Kaczyńskiego i PiS, tylko ta partia tego nie rozumie, bo uważa, że to jest ich prywatne państwo i mogą wszystko - skomentował Sławomir Neumann (PO).
Skoro sąd orzekł, że miesięcznice to prywatne zgromadzenia, to - zdaniem Platformy - PiS powinno samo płacić za ich organizację.
- My mamy proste przesłanie do panów Kaczyńskiego, Brudzińskiego i Błaszczaka: oddajcie pieniądze - oświadczył w piątek Marcin Kierwiński (PO). - Rachunek dla PiS wynosi dokładnie 2 miliony 617 tysięcy złotych - dodał Cezary Tomczyk (również PO).
Platforma chce, by sprawą zajęła się też Najwyższa Izba Kontroli.
Autor: Magda Łucyan / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24